S. Maria Teresa, mniszka klauzurowa ze zgromadzenia klarysek, złożyła śluby wieczyste w słupskim kościele pw. św. Ottona.
Siostra Hiacynta, matka przełożona słupskich klarysek, ma za sobą 58 lat życia mniszego. Jak zaświadcza, jej serce jest pełne pokoju i nic nie ciągnie jej poza klasztorne mury, za to jest wyczulona na cierpienie ludzi. - Modlimy się tu dzień i noc, żeby w świecie była miłość, żeby nie było cierpienia. A to wszystko trzeba wymodlić, wybłagać na klęczkach - ocenia. - Czasem wręcz serce staje, jak to wyprosić.
Rąk czy raczej serc do duchowej pracy potrzeba więcej, niż mówią obecne statystyki zakonne, które wykazują poważny kryzys powołań. Klaryski, których w słupskim klasztorze żyje 24, od lat nie mają nowych kandydatek, toteż ostateczną decyzję pozostania z nimi s. Marii Teresy przyjmują z nadzieją. - Cieszymy się z jej decyzji, bo ona może być kiedyś filarem naszej wspólnoty, zwłaszcza że dziewczęta nie kwapią się do mniszego życia, które jest ofiarą dla Boga - mówi matka przełożona.
Czas przedślubny s. Marii Teresy otoczony był ciszą, specjalnymi 8-dniowymi rekolekcjami, natomiast nazajutrz po ślubach s. Teresa wróci do codzienności życia klasztornego - modlitwy, życia w zgromadzeniu, obowiązków.