Jak radzić sobie z trudami jesieni życia? Jak widzieć jej piękno? Seniorzy mówią o kilku rzeczach, które uważają za najważniejsze. I wcale nie chodzi im o zdrowie czy wysokie emerytury.
Starzenie się społeczeństwa w Europie jest faktem, o którym mówi się już od dawna. Okazuje się, że to jednak nie choroby związane z jesienią życia są największym problemem seniorów. Niewiele zmieni też 13., 14. czy kolejna emerytura, jeśli zabraknie istoty. Papież Franciszek w przemówieniu na forum Parlamentu Europejskiego w roku 2014 mówił o samotności i egoizmie jako czynnikach niszczących relacje między ludźmi.
I właśnie na relacje zwracają uwagę seniorzy, którzy przyjechali na rekolekcje do Skrzatusza.
- Czy czuję się staro? - pyta samą siebie Wiesława Płonka (73 lata). Odpowiada dość nieoczekiwanie: - Mam 11 wnuków.
Co ta odpowiedź mówi o starości? - Dobrze jest mieć dzieci i wnuki. One odmładzają. Jesteśmy z mężem z nimi zżyci. Angażujemy się - wyjaśnia p. Wiesława.
- Mamy 25 wnuków i 2 prawnuków. Kolejny wnuk jest w drodze - cieszy się Zenon Bednarek (87 lat). Jednak nie tylko o ilość potomstwa tu chodzi. - Po niedzielnej Mszy św. wszyscy przychodzą do nas na śniadanie. Proszę sobie wyobrazić - to prawie procesja idzie do nas. Jesteśmy razem, rozmawiamy, śmiejemy się, żartujemy - opowiada Jadwiga Bednarek (77 lat).
Radość z dzieci i wnuków przeplata się jednak z ciągłą troską o nie. Jak mówią seniorzy, nie ma dla nich emerytury od bycia rodzicem czy dziadkiem. - Los dzieci jest dla mnie bardzo ważny. Chciałabym odchodzić z przeświadczeniem, że wszystko jest u nich w porządku - przyznaje Jadwiga Skrzypek (71 lat).
Co jeszcze ważne jest dla seniorów? - Bardzo się cieszę, że mogę wciąż pomogać innym - coś poradzić, zorganizować. Jak człowiek czuje się potrzebny, to jest dobrze. Ja czuję się potrzebna. Dzieci zwracają się do mnie, żebym im w czymś pomogła. Także inni ludzie. Drzwi do naszego domu są zawsze otwarte i to jest wielka radość. Cieszymy się tym, kto przyjdzie. Liczy się człowiek - nie samochód, nie telewizor - mówi Jadwiga Bednarek.
Rekolekcje dla seniorów pod hasłem: "Doświadczenie samotności i opuszczenia" odbywały się w Skrzatuszu od 15 do 17 października. Z propozycji skorzystało kilkanaście osób. Rekolekcje prowadzili: ks. dr Wojciech Wójtowicz, rektor WSD w Koszalinie, oraz siostry Uczennice Krzyża: Wiktoria i Aniela.
- Zmagaliśmy się m.in. z pytaniem, czy cierpienie i śmierć pochodzą od Boga. Pytaliśmy się, jak odnaleźć się w tych doświadczeniach, które wiążą się ze starością. Niektórzy mają trudność w odnalezieniu Boga w tym kontekście. Odkrywaliśmy, że śmierć i choroby nie pochodzą od Niego, lecz są skutkiem grzechu. Brzemię starości to nie jest projekt Pana Boga - mówi ks. Wójtowicz.
Prowadzący rekolekcje mówił też o znaczeniu relacji rodzinnych. Zwracał uwagę na rolę starszych osób w domu. - Zachęcałem uczestników, żeby czuli się wśród swoich jak patriarchowie, którzy mogą służyć mądrością życia. Podpowiadałem, żeby wobec odchodzenia ich dzieci i wnuków od Boga, co jest częstą bolączką ludzi starszych, zachowywali się jak miłosierny Ojciec. Czasami gorliwe dusze pobożnych ludzi reagują bardzo surowo: "Nie żyjesz z Bogiem, to ja nie żyję z tobą". To nie jest dobra postawa - mówi ks. Wójtowicz.
Rekolekcjonista zwracał też uwagę na rolę modlitwy w przeżywaniu starości: - Mówiliśmy m.in. o tym, jak radzić sobie z rozproszeniami.