Przez cały tydzień, od niedzieli do niedzieli, w Pile było jak pod Jerychem. Bez bębnów i trąb, za to z nieprzerwanym dwudziestoczterogodzinnym Różańcem.
Marta Woźniak-Hoffmann przybiega do kaplicy na piątą rano. Tylko o tak wczesnej porze dała radę wcisnąć dyżur w napięty grafik dnia. – Zaczynam Różańcem, potem Msza, a o 7.00 mogę już spokojnie sobie jechać do pracy – śmieje się. I choć wcale niełatwo się wstaje, przyznaje, że zupełnie inaczej zaczyna się dzień z Panem Bogiem. To ważny tydzień w roku. Warto tu być, nawet kosztem lekkiego niewyspania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.