Kościół w Polsce utrzymuje się głównie z ofiar. Nie znaczy to, że nie są możliwe inne źródła finansowania niektórych inicjatyw. Wierni w parafii mają do tego takie samo prawo jak inni obywatele.
Doskonale zrozumieli to zaangażowani świeccy z parafii pw. św. Wojciecha w Kołobrzegu oraz członkowie Domowego Kościoła z Wałcza.
Trzeba próbować
Wspólnota złożyła wnioski do Urzędu Marszałkowskiego w ramach programu "Społecznik" na dotację 4 projektów: rodzinnych warsztatów artystycznych, parafialnej ligi piłkarskiej, ministranckiej drużyny piłki nożnej oraz obozu integracyjnego dla dzieci i młodzieży. Każdy z projektów otrzymał dofinansowanie w wysokości 4 tys. zł, co daje w sumie 16 tys. na realizację konkretnego dobra.
- O programie dowiedzieliśmy się na 10 dni przed ostatecznym terminem zgłaszania aplikacji - mówi ks. Stanisław Wiechowski, wikariusz, inicjator pisania wniosków na parafialne projekty.
Akurat w tym programie podmiotem zgłaszającym nie musi być stowarzyszenie czy inna organizacja, ale wystarczy tzw. grupa nieformalna, składająca się z 3 osób. Było więc trochę prościej.
- Potem oczywiście jest trochę pracy przy rozliczaniu, czyli sporo papierów do wypełnienia. Każdy grosz musi być odpowiednio wydany. Trzeba mieć na wszystko faktury - przyznaje ks. Wiechowski. Okazuje się, że jednak warto szukać możliwości, próbować i korzystać z tego, co proponuje państwo.
Ludzie wierzący nie są obywatelami drugiej kategorii, a działalność duszpasterska jest też działalnością społeczną. Artystyczne warsztaty rodzinne są okazją dla dzieci, aby integrować się ze sobą i zdobywać nowe umiejętności. Parafialna Liga Piłkarska i ministrancka drużyna piłkarska, oprócz krzewienia kultury fizycznej, stwarzają platformę integrującą rodzinę i rodziny między sobą.
W warsztatach, które zostały rozbite na 4 sobotnie spotkania, za każdym razem uczestniczyło ponad 30 dzieci, nie licząc opiekunów, czyli mam, ojców lub babć. Każdy warsztat miał inny temat. Dzieci wykonywały stroiki na groby, różańce, ogródki w szkle, pisały ikony, a w planie mają jeszcze przygotowywanie domowych dekoracji bożonarodzeniowych.
Prawdziwym hitem okazała się Parafialna Liga Piłkarska. Została rozegrana w dwóch kategoriach - małe i duże boiska. Na dużych grały drużyny 6-osobowe, a na małych - 2-osobowe. - To była główna kategoria, z myślą o tym, żeby mógł zagrać tata z synem - wyjaśnia ks. Wiechowski.
- Piękna jest ta wspólna obecność na boisku w jednej drużynie - przyznaje Sebastian Jachimowski. - Tata dał radę, chociaż trochę miał zadyszkę - dodaje jego 9-letni syn Piotrek. - Mogliśmy pobyć razem wśród znajomych i przyjaciół działających przy parafii - ksiądz, ojcowie, ministranci. Z drugiej strony bezcenny jest ten czas spędzony z dziećmi w rywalizacji sportowej, czyli inaczej niż w zabieganej codzienności - lekcje, dom, szkoła - mówi Jakub Komers.
Nie tylko ruchy
Członkowie Domowego Kościoła z Wałcza w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że przynależność do ruchu religijnego nie wystarcza, aby skutecznie działać w przestrzeni społecznej. Zrozumieli, że "ten świat" nie musi być zły, a "formalnie" nie musi oznaczać mniej spontanicznie.
Założyli więc Stowarzyszenie "Familia et Miraculum Vitae". Tworzy je kilkanaście osób związanych głównie z Domowym Kościołem, Odnową w Duchu Świętym czy innymi grupami. Na co dzień wykonują różne zawody, a łączy je chęć działania na rzecz szeroko rozumianej ochrony życia. Organizują wałecki Marsz dla Życia i Rodziny, projekcje filmów pro life, prowadzą Kursy Alpha dla małżeństw czy warsztaty z nowych technologii dla seniorów.
Logotyp Stowarzyszenia "Familia et Miraculum Vitae". ks. Wojciech Parfianowicz /Foto GośćDlaczego postanowili powołać stowarzyszenie z wpisem do KRS? Pomysł zrodził się po zorganizowaniu kilku Marszów dla Życia i Rodziny. Okazało się, że aby być skuteczniejszym, nie zawsze warto działać "na żywioł". Łatwiej jest choćby zdobywać pieniądze, bez których nieraz nawet najlepsze pomysły są nie do zrealizowania. - Jest inaczej, kiedy do urzędu czy firmy zgłasza się konkretny podmiot, a nie po prostu państwo Podgórscy czy jacyś inni. Spotykamy się z wielką otwartością - mówi Łukasz Podgórski, prezes stowarzyszenia.
Stowarzyszenie zdobywa wsparcie nie tylko od firm czy samorządów, ale także z rządowego Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. - To są nieraz niemałe pieniądze - przyznaje prezes stowarzyszenia.
Oczywiście, pieniądze nie wystarczą. Potrzeba też zgranej ekipy ludzi, a także konkretnej modlitwy. Członkowie wałeckiego stowarzyszenia to ludzie głęboko wierzący. Działania, które podejmują, są dla nich formą ewangelizacji. - Najważniejsze jest wszystko najpierw "omodlić". Trzeba Panu Bogu opowiedzieć, co mamy zamiar zrobić, bo to On jest tutaj najważniejszy - zachęca Ł. Podgórski. - Jest Nadprezesem naszego stowarzyszenia - precyzuje żona Agnieszka.