Tej niedzieli wielu wiernych koszalińskiej parafii św. Wojciecha przyszło do kościoła z... pieluchami. Z okazji wspomnienia świętego biskupa z Tours postanowili wesprzeć małych podopiecznych domowego hospicjum dziecięcego.
Wiernym koszalińskiej parafii św. Marcin kojarzy się nie tylko z rogalami, choć i tych nie zabrakło. Nawet najmłodsi znają historię dobroczynności biskupa z Tours. Dlatego ochoczo wzięli udział w świętomarcińskiej akcji. Tym chętniej że jej odbiorcami są najmniejsi.
- Nie wystarczy podziwiać świętych, bo będą nam odlegli. Żeby stali się bliscy, trzeba ich naśladować. Pomyśleliśmy, że co roku będziemy podejmować jakąś akcję charytatywną, która pozwoli nam to realizować. Od kilku lat dobro kierujemy do domowego hospicjum dziecięcego. W tym roku wspieramy tym, co jest - zdaniem rodziców - najpotrzebniejsze: pieluchy i pieluchomajtki. To rzeczy wcale nietanie, a potrzeba ich dużo - tłumaczy ks. Andrzej Hryckowian, proboszcz parafii pw. św. Wojciecha w Koszalinie.
Akcja ma też wymiar duchowy. Każdy wychodzący z niedzielnej Mszy św. mógł się zobowiązać do otoczenia modlitewnym wsparciem jednego z 16 podopiecznych hospicjum.
- To piękny pomysł i rzeczywiście poruszający serce. Przypomina nam o tym, że tuż obok nas są osoby bardzo potrzebujące naszego wparcia - mówi jedna z parafianek, która przez tydzień będzie modlić się w intencji 9-miesiecznego Igorka.
- Takie akcje to konkretna pomoc, materialna i duchowa, ale podejmując je, budujemy także dobro w nas samych - dodaje ks. Hryckowian.
Zainteresowanie świętomarcińską akcją jest spore, dlatego parafia postanowiła wydłużyć jej trwanie do połowy przyszłego tygodnia.