O fast foodach w liturgii, wyśpiewywaniu credo i owocach posługiwania muzyką opowiadają Paweł Bębenek, Hubert Kowalski i Piotr Pałka.
Znani kompozytorzy muzyki liturgicznej prowadzili w Szczecinku warsztaty dla ponad 130 instrumentalistów i wokalistów z diecezji.
Karolina Pawłowska: Prowadzone przez was warsztaty to jeszcze szkolenie muzyków czy już rekolekcje?
Paweł Bębenek: To prawda, że jakoś zawsze bardziej znosi nas w kierunku rekolekcji. W prowadzonych przez nas warsztatach nie tyle chodzi o to, żeby się uczyć muzyki. Bardziej o to, żeby wypowiedzieć swoje credo przy użyciu dźwięków. W każdym człowieku, niezależnie od przygotowania muzycznego, jest głębokie pragnienie doświadczenia Boga w pięknie. Od tego są te warsztaty.
Dla mnie w muzyce sakralnej zasadnicze jest słowo. Ale nie jakieś słowo, tylko Logos. Poprzez wypowiadanie imienia Boga przywołujemy Jego obecność. Chodzi o to, żeby przy pomocy pięknych dźwięków, rytmu i harmonii zwrócić uwagę na Słowo. To zadanie dla kompozytora: tak użyć dźwięków, żeby nie przeszkadzać Słowu.
Jak jest z jakością muzyki liturgicznej wykonywanej w naszych kościołach? Rośnie?
Hubert Kowalski: Wydaje się, że tak. Najczęściej, kiedy rozmawiamy o jakości muzyki liturgicznej, pierwsza myśl dotyczy jej walorów artystycznych, estetycznych. Tak naprawdę nie to jest istotą. Muzyka liturgiczna jest przeznaczona do rytu, ma swoje charakterystyczne cele, a więc nie wystarczy w jej przypadku mówić o jakości artystycznej. Bardziej trzeba mówić o jakości ducha. W niej trzeba budować ludzi i prowadzić do nabywania pewnej wrażliwości ewangelicznej.
Jeżeli przekonujemy ludzi, że ich śpiew może być wyrazem wiary, osiągamy coś niesamowitego. Jeżeli tylko z nimi śpiewamy i nie pokazujemy, że to może być droga do ich osobistej relacji z Panem Bogiem, tracimy coś fundamentalnego. Nam chodzi o jakość na obydwu płaszczyznach. Technika i artyzm są ważne, ale najbardziej poruszającą jest kwestia odważenia się wejścia w osobistą relację z Jezusem. Jeżeli to się stanie, jakość muzyki liturgicznej nabiera zupełnie innego wymiaru.
Piotr Pałka: Tego się nie da oczywiście osiągnąć w trakcie dwóch i pół dnia. Do tego dochodzi się pracując tak w sposób stały, w swoich lokalnych zespołach. My próbujemy wskazać pewien sposób pracy, określone cele, ale tak naprawdę trzeba wrócić z warsztatów do swojej parafii i tam dalej tak grać, śpiewać, tak się otwierać na Boga, tak wykonywać muzykę liturgiczną i tak posługiwać.
Z muzyką w kościołach bywa tak, że ważniejsze od tego "jak" i "co" staje się "dobrze, że w ogóle".
Paweł Bębenek: Benedykt XVI, jeszcze jako kard. Ratzinger, pisał w "Nowej pieśni dla Pana" o zjawisku pragmatycznego wykorzystywania muzyki do budowania duszpasterstwa. Nie tylko tu był proroczy w swoich wizjach. Wykorzystywanie w liturgii muzyki jako środka do wzbudzenia emocji jest bardzo powierzchowne i szybko mija. Mieliśmy wiele gatunków muzycznych w kościołach: były Msze bigbitowe, rockowe czy heavymetalowe nawet. To mija, bo też i Pan Bóg dotyka nas znacznie głębiej niż na poziomie emocji. Źródło liturgii sięga znacznie głębiej niż emocje.
Ja bardzo lubię w muzyce ciszę. Kard. Sarah przypomina nam to ostatnio, że Bóg odzywa się do człowieka w ciszy. My o tej ciszy tak łatwo zapominamy w codziennym biegu, sprawach. Muzyka jest dla niej doskonałą przestrzenią: oprócz rytmiki, melodyki, harmonii ma sobie też pauzy. George Weigel, biograf św. Jana Pawła II, nazwał nas pokoleniem fast foodów. Pisał tak o Kościele amerykańskim, ale to aktualne dla nas wszystkich. Niestety bywa, że jest to też bardzo słyszalne w liturgii. Dobrze jest więc ciągle sobie przypominać o tym, że najlepszą przestrzenią do spotkania Boga jest wyciszenie.
Muzyka jest darem od Pana Boga?
Hubert Kowalski: Niewątpliwie! I to darem szczególnym, bo umiejętnie przyjęty, z Bożą łaską, może zrodzić niewiarygodne owoce. Owoce, o których przekonamy się tak naprawdę dopiero w przyszłości. Część z nich widzimy od razu, są pewne symptomy. Moglibyśmy ze dwie godziny jeszcze rozmawiać o konkretnych przykładach, których byliśmy świadkami, jak ten dar muzyki, użyty w Duchu, może rodzić owoce. Bez wątpienia to dar, który trzeba rozwijać. Jego szczególność polega także na zdolności do bezinwazyjnego otwierania serca, robienia przestrzeni do działania łaski.
Paweł Bębenek: Jest darem również z tego powodu, że jednoczy ludzi. Wielokrotnie jestem świadkiem tego, jak wielowyznaniowe zespoły jednoczy muzyka, którą wykonują, treści, które przekazują. To narzędzie bardzo ekumeniczne w swojej naturze.
Kiedy muzyka zamienia się w modlitwę? Kiedy jest narzędziem ewangelizacji?
Piotr Pałka: To zależy, na jakim etapie bliskości z Panem Bogiem jest każdy śpiewający w chórze, każdy muzyk w zespole, każdy, włącznie z dyrygentem. Na warsztatach uczymy się najpierw śpiewać w głosach. Dalej te głosy łączymy, śpiewamy wspólnie, dołącza orkiestra. A potem próbujemy wejść na jeszcze wyższy poziom: indywidualnego przeżywania śpiewanego tekstu i wymodlenia go sercem. Wejść w osobistą relację z Panem, w której wyśpiewuję to, co wypływa z mojego serca i chcę to wyśpiewać jako moją modlitwę. Staramy się do tego zachęcać, dzielimy się naszym świadectwem, jak my do tego dochodzimy, co robimy, żeby tak się działo w naszym życiu muzycznym. To jest najważniejszy cel warsztatów.