Kończąc miesiąc modlitw za swoich bliskich zmarłych, ustczanie szczególnie wspominali tych, których pochłonął morski żywioł.
Mimo dość mroźnej aury nie zabrakło tych, którzy byli gotowi modlić się za tych, którzy zginęli na morzu. Odmawiając w ich intencji Różaniec przeszli procesyjnie z kościoła Najświętszego Zbawiciela do portu, gdzie przypomnieli ich nazwiska i zapalili ku ich pamięci znicze.
- Trudno w nadmorskiej parafii nie wspominać tych, którzy przegrali z morskim żywiołem. Kiedy przyszedłem do Ustki półtora roku temu, zastałem już tę tradycję i chętnie ją podjąłem. Na to nabożeństwo przychodzą nie tylko parafianie, ale i wierni innych usteckich wspólnot, a także turyści. Są też rodziny, które straciły najbliższych w morzu - mówi ks. Marek Mackiw, proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela.
- Prosimy i za tych, których znamy, pamiętamy, których nazwiska są wypisane na epitafium w kościele, których odwiedzamy na usteckim cmentarzu, ale i za tych, których imion nie ma już kto zapisać na wspominkowych kartkach. To dla nas bodziec do czynienia dobra - wyjaśnia Renia Ulanowska, animatorka apostolatu modlącego się od wielu lat za dusze w czyśćcu cierpiące.
Pani Barbara co roku idzie w procesji do portu. Przynosi ze sobą znicz, szczególnie wspominając sąsiada.
- W Ustce chyba każdy znał kogoś, kto zginął na morzu. Nauczyliśmy się żyć nad Bałtykiem, ale czasami przypomina nam, że to jednak wielki żywioł. Ja przychodzę co roku na te modlitwy, bo czuję, że tak trzeba - tłumaczy ustczanka.