Stukali, śpiewali, a na dodatek zbierali fundusze na pomoc dla dzieci z objętej wojną Syrii. Dzięki czarneńskim kolędnikom misyjnym na Pomorzu odżywa tradycja.
Sławiących narodziny Jezusa kolędników coraz trudniej spotkać na Pomorzu, są jednak miejsca, gdzie tradycja tworzy się od nowa. W Czarnem mali przebierańcy z bożonarodzeniowym orędziem wędrują od kilku lat.
- Wszystkich odwiedzić się nie uda, bo miasteczko jest spore. Dlatego co roku odwiedzamy inne ulice. Tym razem pokolędujemy na ulicach Ogrodowej i Strzeleckiej oraz w Domu Pomocy Społecznej - tłumaczy s. Małgorzata Książak, zanim dwa zespoły kolędników misyjnych ruszą z czarneńskego kościoła w miasto. Kiedy skończą swoje wędrowanie będzie już ciemno. Towarzyszą im siostry ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej, które pomagają w przygotowaniach i układają jasełkowe scenki.
Kolędnicy z Czarnego.- Są tacy parafianie, którzy na nas bardzo czekają, dopytują się, czy na pewno u nich będziemy, i zapraszają z wyprzedzeniem. Inni są zaskoczeni, ale miło nas przyjmują - mówi s. Monika Knysz. - A czasami zdarza się, że nikt nie otwiera, choć i wtedy nie tracimy ducha - dodaje z uśmiechem tym szerszym, że gromko wyśpiewaną przez kolędników nowinę o narodzeniach Jezusa słychać doskonale mimo zamkniętych drzwi.
Wędrując od mieszkania do mieszkania, czarneńscy kolędnicy kwestowali, zbierając pieniądze na pomoc dzieciom z objętej wojną Syrii.
Więcej o misyjnych kolędnikach z Czarnego w numerze 3 wydania papierowego "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego".