Tak Dhaneshwar, Hindus, zaczyna list do swej adopcyjnej mamy, koszalinianki, Hanny Grzybowskiej. I choć jest już dorosły, jej zobowiązanie – finansowe, emocjonalne, duchowe – trwa. Z tego nie można się wycofać.
To nie tak, że podjęłam adopcję na odległość, płacę co miesiąc i już. Mnie wzrusza, że w Indiach mam synka – mówi Hanna Grzybowska, parafianka kościoła św. Wojciecha w Koszalinie, pracownik administracyjny Politechniki Koszalińskiej. – Jeśli jeden człowiek może drugiemu otworzyć świat, pomóc mu zmienić życie na lepsze, to uznaję to za Boski palec. Cieszę się, że taka łaska została mi dana.
Koszalinianka nie tylko wspiera finansowo kształcenie Dhaneshwara Patela, do niedawna mieszkańca Ośrodka Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya w Indiach, ale i sama pokonywała drogę z Koszalina do Raipuru i dalej do Jeevodaya, by spotkać się z nim i pozostałymi 450 dziećmi, które także stały się jej bliskie.
Polscy rodzice, którzy za pośrednictwem Sekretariatu Misyjnego Jeevodaya należącego do Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, podjęli "Adopcję serca" na odległość opiekują się swoimi dziećmi, wpłacając co miesiąc pieniądze na ich utrzymanie. A także poprzez listy. "Kochana Mamo, padam do twych stóp" – taki wpis znajduje się wśród listów, zdjęć, rysunków, laurek, które listonosz przynosił latami do domu Grzybowskich. Bywają – jak ten – pisane po polsku, bo dzieci w Jeevodaya, będące pod opieką polskiej kadry, uczą się nieco polszczyzny.
Uczniowie rozpoczynają dzień od modlitwy za swoich dobrodziejów – rodziców adopcyjnych, w większości Polaków, którzy Modlą się po katolicku, mimo że w większości są wyznawcami hinduizmu. Także poranna Msza św. jest wpisana w rytm tego katolickiego ośrodka. Jednak nikt tu nikogo na siłę nie nawraca, większość mieszkańców pozostaje przy swoim wyznaniu, a nawet obchodzi tu swoje hinduistyczne święta, np. Diwali (święto światła). Choć bywa że niektórzy proszą o chrzest.
Więcej o spotkaniach w ośrodku, który choć ubogi i rozsypujący się, dla blisko 500 dzieci jest rajem, można przeczytać w najbliższym 7. numerze papierowego wydania Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego. Zapraszamy do lektury i do zamieszczonej poniżej galerii zdjęć z archiwum Hanny Grzybowskiej.