− Przed spotkaniem z wami dużo się modliłam. Powracało do mnie słowo „kompromis”. Nie rozumiałam tego, dopóki tu nie przyjechałam. Dowiedziałam się, że każdego roku w katolickiej Polsce zabijanych jest około tysiąca dzieci. Z powodu kompromisu – mówiła w Pile była szefowa kliniki aborcyjnej.
Musimy też wspierać
Podkreślała też rolę wspólnoty kościelnej, która zdaniem działaczki jest jedyną przeciwwagą dla przemysłu śmierci. – Chcemy być politycznie poprawni, boimy się kogoś obrazić. Prawda zawsze jest trudna dla tych, którzy nie chcą w nią wierzyć. Kościele, potrzebujemy, żebyś wstał i zaczął walczyć. Nie możecie milczeć. Kompromis nadchodzi. Musicie zdecydować, czy na niego pozwalacie – przekonywała prolajferka, zachęcając księży, żeby byli bardziej radykalni w głoszeniu świętości życia.
Amerykanka przyznaje, że stając naprzeciwko wielkich koncernów i przemysłu śmierci, czuje się trochę jak biblijny Dawid. − To zdecydowanie jest wielka bitwa do stoczenia, ale znamy historię Dawida: Goliat w końcu upadł. Jestem przekonana, że zobaczę koniec przemysłu aborcyjnego – mówiła w rozmowie z „Gościem Koszalińsko-Kołobrzeskim”. Podkreślając konieczność głoszenia prawdy o tym, czym w rzeczywistości jest aborcja, nie ma wątpliwości, że przed obrońcami życia stoi także inne ważne zadanie. – Jesteśmy po to, żeby wspierać kobiety, które są w ciąży. Jeśli mówimy „nie” aborcji, musimy być gotowi nieść pomoc kobietom, których sytuacja jest trudna, kiedy ciąża jest zagrożona – zaznacza prolajferka.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się