W 45. rocznicę śmierci kapłana w Kołobrzegu zainstalowano jego relikwie.
W kościele rektoralnym 16 lutego uczynił to znający osobiście apostoła Miłosierdzia Bożego ks. Ferdynand Nejranowski ze Swarożyna. 93-letni kanonik diecezji pelplińskiej podzielił się nadto z wiernymi wspomnieniami z osobistego spotkania z błogosławionym.
Jak zaznacza ks. Piotr Zieliński, rektor kościoła, stało się to w 60. rocznicę sprawowania przez ks. Sopoćkę Mszy św. na ołtarzu tego kościoła, co zapisane jest w księgach parafialnych pod datą 8 sierpnia 1960 roku. Nieznane są okoliczności jego pobytu w Kołobrzegu.
Cichy, wesoły
Wspomnienia ks. Ferdynanda o ks. Sopoćce są skromne: rodzinny dom w Skwierczynie na Wileńszczyźnie, gabinet dziadka, z którym ks. Michał toczył dysputy, samowar, z którego malinową herbatę podawała im mama pięcioletniego wówczas Ferdynanda. I obrazki lub medaliki Matki Bożej Ostrobramskiej, wręczane dzieciom przez niezwykłego gościa, wówczas profesora na Wydziale Teologicznym w Wilnie oraz wykładowcę w seminarium. To był rok 1931, kiedy ani ks. Sopoćko nie znał s. Faustyny (ich znajomość rozpoczęła się w 1933 roku), ani mały Ferdynand nie wiedział, jak Opatrzność zwiąże jego losy z kultem Miłosierdzia Bożego.
Okazją do tamtych kontaktów z ks. Sopoćką były jego częste wizyty – w ferie świąteczne i wakacje – u jego rodzonej siostry, Zofii Grzybowskiej. – Podczas tych pobytów ks. Sopoćko odwiedzał po sąsiedzku mojego dziadka. Oczywiście nie słyszałem ich rozmów, bo w tamtych czasach dzieciom nie wolno było przebywać w takich sytuacjach z dorosłymi – opowiada ks. Ferdynand. Wciąż jednak pamiętam ks. Sopoćkę. Był średniego wzrostu, z takim miłym spojrzeniem, zawsze uśmiechnięty. Cichy, pokorny, wesoły.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się