Nie wszystkie zajęcia szkolne odwołano. Niektóre odbywają się w trybie online. A uczniowie okazują się... bardziej zaradni niż nauczyciele.
Kwarantanna pokrzyżowała plany szkół, nie tylko stacjonarnych, ale też tych prowadzących zajęcia pozalekcyjne, jak szkoły językowe. Nauczyciele przechodzą na system webinar, czyli uczenia przez internet. Takie webinarium umożliwia wideolekcję wielu uczestników naraz, wspólne oglądanie prezentacji, czat tekstowy, wirtualną tablicę, przeprowadzanie ankiet i głosowanie czy wielokrotne oglądanie.
Powrócić do angielskiej gramatyki nie będzie łatwo po kilku tygodniach przerwy, toteż zaproszenie przed ekran komputera przyjęli uczniowie słupskiej szkoły językowej Helen Doron, w której na stacjonarne cotygodniowe zajęcia przychodzi 250 uczniów w wieku od 2 do 17 lat. Tym razem nie przyszli, lecz odpalili laptopy i za pośrednictwem łączy internetowych połączyli się - w ramach swoich grup - w jedną telekonferencję. Spodobało się.
- W tym świecie, który teraz - można powiedzieć - zwariował, chcemy zapewnić naszym uczniom przynajmniej podstawy stabilności emocjonalnej - mówi Agata Urbańczyk, właścicielka słupskiej szkoły. - W normalnym trybie zajęcia bazują na bliskim kontakcie, wyrażaniu emocji, teatrze. To sprawia, że dzieci związują się zarówno ze sobą, jak i z nami, nauczycielami. Kontynuacja zajęć daje im poczucie bezpieczeństwa.
Drugi powód jest edukacyjny. - Zależy nam, żeby dzieci nie przerywały procesu nauki. Mamy do przerobienia konkretny materiał zaplanowany na ten rok. Nie chcemy rezygnować z wyzwań, które w normalnych warunkach podejmujemy. Przeciwnie - dzieci dobrze się czują, kiedy uczą się czegoś nowego - uważa nauczycielka.
- To jest, wiadomo, sytuacja kryzysowa, ale otwiera nam ona nowe możliwości, dzięki którym możemy spersonalizować funkcjonowanie w grupie. Bo przecież dzieci zapraszają nas w ten sposób do swoich domów. I okazuje się, że one bardzo chcą pokazać znajomym swój pokój, ulubione zabawki - mówi.
Cieszy to zresztą nie tylko uczniów, ale i ich rodziców. - Gdyby ktoś mógł zobaczyć Małgosię, jak się szykowała do tej lekcji! - mówi o swojej 14-letniej córce Renata Sztabnik. - Posprzątała nawet cały pokój, bo to było przecież tak, jakby cała grupa z nauczycielem miała ją odwiedzić.
Ostatecznie, według Małgosi Sztabnik, która od 4. roku życia uczęszcza do Helen Doron, wideolekcja się udała. - Miło było poznać każdego z grupy od tej luźniejszej strony. Sama lekcja była swobodniejsza i ciekawsza, każdy był w nią zaangażowany - mówi nastolatka.
- Widzimy dużo pozytywnych rzeczy, które ujawniają się przy okazji utrudnień związanych z kwarantanną. Zresztą tak jest zawsze, że kiedy jest jakaś trudność, to z tego wychodzi też coś dobrego - podsumowuje A. Urbańczyk. - A poza tym... wszyscy się teraz uczymy. Przecież moje nastolatki szybciej wiedzą, w co kliknąć, niż ja.