Dotychczas młodzi sławoborzanie palmy robili razem. Potem rozprowadzali je w parafii. Choć sytuacja nie pozwala im się spotkać, postanowili nie zaniechać zwyczaju.
Każdego roku na ich zrobienie poświęcali cały tydzień poprzedzający Niedzielę Palmową. Spotykali się popołudniami w jednej ze szkolnych klas, żeby wycinać, skręcać i kleić bibułowe kwiaty, tworząc kolorowe cudeńka.
- To jedno z naszych pierwszych przedsięwzięć, które robiliśmy jako Szkolne Koło Caritas. Od tego właściwie zaczęliśmy naszą działalność. Nasze palemki robi teraz nawet trzecie pokolenie sławoborzan - tłumaczy Ewa Horanin, katechetka i opiekun SKC miejscowej szkoły.
Wspomagały ich panie emerytki i świetlice na filiach. Nikt w parafii nie myślał też o kupowaniu palmy w sklepie. Wszyscy czekali na te zrobione przez dzieci.
- Robiliśmy ich coraz więcej, ale zawsze brakowało. Co roku przygotowujemy ich minimum 350. Rozprowadzaliśmy je w kościele parafialnym i kościołach filialnych. A z dochodu uzyskanego ze sprzedaży dzieci miały fundowany wyjazd na uliczne Misteria Męki Pańskiej, do Górki Klasztornej czy do Poznania - opowiada katechetka.
Choć sytuacja związana z pandemią nie pozwala im się spotkać, postanowili nie zaniechać trwającej blisko dwie dekady tradycji.
- W tym roku dzieci robią palmy w domach i wyłącznie dla swoich rodzin. Choć w odosobnieniu, ale nadal przeżywamy Wielki Post. To nie tylko chęć zachowania tradycji, ale też nasze przygotowanie do dobrego przeżycia Wielkiego Tygodnia, który przed nami - dodaje Ewa Horanin.