– Nie modlę się godzinami litanią, nie kontempluję i nie rozważam. Czasami wystarczy, że wymienimy spojrzenia. I czuję, że zawsze jest blisko – mówi o swojej duchowej przyjaźni ze świętym papieżem Alina Kornecka, dębicka poetka.
Cud w Kanie
Z przyjacielem spotyka się też na maryjnych ścieżkach. – Jestem bardzo wdzięczna Janowi Pawłowi II za tajemnice światła. Są mi szczególnie bliskie – mówi zelatorka dębickiej Żywej Róży. Po całej rymańskiej parafii rozsiane są kapliczki różańcowe. Jedna stoi przy domu pani Aliny. – To druga tajemnica światła, cud w Kanie Galilejskiej. Ta scena wraca do mnie bardzo często, zaskakując w codziennych sytuacjach. I często też wzdycham do Maryi, żeby prosiła Syna o napełnianie naszych pustych stągwi różnych dziedzin życia – dodaje, układając pachnące bzy przy kapliczce. Modlitwa różańcowa jest dla niej jak oddychanie, jak chleb powszedni. Konieczna. Jak poezja. – Nie dorastam papieżowi do pięt nawet, to mistrz słowa, ale myślę, że to też jest to, co nas łączy: modlitwa wierszami – uśmiecha się ciepło.
Dług
Wiersze pani Aliny są proste dziecięcą prostotą. Dodają ducha sąsiadom, pocieszają w najtrudniejszych momentach, bawią bliskich, wzruszają, zapraszają do modlitwy. – Nie trzeba do nich szukać kluczy w wielkiej literaturze i sztuce. Dotykają serca zwykłego – mówi skromnie. Największą nagrodą są emocje odbiorców i skarb, który przywiozła z krakowskiego konkursu: relikwie duchowego przyjaciela. – Nie modlę się godzinami litanią, nie kontempluję i nie rozważam. Na to brakuje czasu w napiętym rozkładzie dnia, w obowiązkach zawodowych i domowych. Nieraz w krótkiej modlitwie zapytam go o radę. Rzucę okiem na obrazek i już wszystko czytam z jego oczu. Wymieniamy spojrzenia i czuję, że dodaje mi sił. Odprowadza mnie uśmiechem do drzwi, jakby mówił: „Nie bój się, nie lękaj, nie jesteś sama” – uśmiecha się poetka. Ona zaś opowiada o nim uczniom, przypomina sąsiadom. Spłaca dług. – Chyba wszyscy jesteśmy zobowiązani do tego, żeby o nim pamiętać, mówić, uczyć następne pokolenia. Jego pamięć i obecność wśród nas musi być żywa – zastanawia się. – „Niosę ciebie ludziom słowem, wiatrem, echem, aby smutnym sercom dać twoją pociechę” – dodaje cicho.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się