Ostatnio kilkakrotnie zetknąłem się z ludźmi, w tym księżmi czy siostrami zakonnymi, którzy z niewzruszoną pewnością twierdzili, że epidemia jest mitem i nie ma co się nią przejmować. Spotkałem też ludzi, którzy wyszli z Eucharystii bez Komunii Świętej. Ich lęk nie był mitologiczny.
Prawdę mówiąc nie wiem, skąd bierze się przekonanie niektórych osób co do tego, że wydarzenie pandemii jest sterowanym przez kogoś przedsięwzięciem o zasięgu światowym, mającym na celu wzbudzenie masowego poczucia strachu.
Wielokrotnie słyszałem ostatnio tego typu opinie, potwierdzane lekceważeniem zaleceń sanitarnych. Niestety, takie przypadki zdarzają się także w kościołach naszej diecezji. Zaleceń nie przestrzegają zarówno niektórzy księża, jak i wierni świeccy. Chodzi tu np. o rozdawanie Komunii Świętej, czy noszenie maseczek, nie tylko podczas liturgii.
Nie jestem ekspertem od wirusologii i nie potrafię właściwie ocenić tego, z czym mamy do czynienia. Być może w przyszłości okaże się, że rację mieli ci, którzy dziś twierdzą, że epidemia jest problemem wymyślonym albo wyolbrzymionym.
Jednak oficjalne komunikaty odpowiedzialnych za służbę zdrowia są takie, a nie inne, a ja nie mam na tyle wiedzy medycznej, aby publicznie głosić poglądy przeciwne. Chętnie posłuchałbym rzeczowej dyskusji ekspertów w tej dziedzinie.
Jednak nawet, jeśli mamy do czynienia z ogólnoświatowym mitem epidemii, lęk wielu ludzi przed zakażeniem jest rzeczywistością, którą trzeba uszanować. Deprecjonowanie stanowiska wiernych, którzy przychodzą do kościoła i chcą czuć się bezpiecznie, na co pozwalają podjęte (często niestety niestosowane) środki bezpieczeństwa, jest w moim przekonaniu poważnym uchybieniem, które naraża na szwank autorytet instytucji Kościoła. Brak poczucia bezpieczeństwa jest jedną z gorszych rzeczy, jaką można zafundować drugiemu człowiekowi.
Znam przypadki osób, które ostatnio już kilka razy uczestniczyły w Eucharystii i odeszły od stopnia komunijnego bez przyjęcia Ciała Pańskiego, ponieważ ksiądz rozdawał Je na rękę i do ust naprzemiennie. Znam takich, którzy odważyli się zwrócić księdzu uwagę. Inni odeszli z uczuciem wielkiego rozczarowania, które ani trochę nie było mitologiczne.
Najgorsze co można zrobić wobec człowieka, który się boi, to powiedzieć mu: "Nie ma się czego bać", albo "Przestań, boisz się takich rzeczy?". Jeszcze gorzej, gdy robi się to z nutą ironii, lekceważenia, czy wręcz arogancji.
Gdzie są mity, a gdzie fakty?