Nie zawiedli. Przyjechali, żeby uczcić Panią Pomorza. Choć dużo skromniej niż w poprzednich latach, bez procesji i tańczących obrazów, ale z gorącą, kaszubską wiarą.
Odbywające się od sześciu lat polanowskie odpusty nawiązują do tradycji kaszubskiego Pomorza.
- Jesteśmy w centrum historycznej kaszubszczyzny - powtarza niestrudzenie o. Janusz Jędryszek. - Kaszuby ciągnęły się od Gdańska do bram Rostocku - dodaje cytując słowa kaszubskiego hymnu, wyrytego na jednym z pamiątkowych głazów umieszczonych na Świętej Górze.
Do tej prawdy gospodarzowi franciszkańskiej pustelni udało się przekonać nie tylko miejscowych. - Tak, dla Kaszubów jest to już oczywiste. Czujemy się tu u siebie, dlatego wracamy - przyznaje ze śmiechem Ida Czaja, która na kaszubski odpust przyjeżdża z Brodnicy Górnej każdego roku.
Wprawdzie w mniejszej reprezentacji, bez uroczystego przejścia z miasta na szczyt góry, ale Kaszubi nie zawiedli. - W poprzednich latach tańczyliśmy tutaj z obrazem. Teraz, z powodu pandemii, obraz został w kolegiacie w Kartuzach, ale nas nie mogło zabraknąć - kiwają głowami Elżbieta Kowalewska i Weronika Wenta.
Przyznają, że dla nich wkładanie pięknie haftowanych strojów i podtrzymywanie rodzinnych tradycji to powód do dumy. Cieszą się, że powoli tworzy się moda na wracanie do korzeni. - Dawniej rodzina w Warszawie strofowała, kiedy wymknęło się np. kaszubskie "jo", bo to od razu słychać, że się przyjechało z prowincji. Teraz proszą, żebym coś po kaszubsku powiedziała, bo takie odkrywanie korzeni staje się modne. Ale to dobra moda - śmieje się Ela.
Ida Czaja pochodzi z rodziny, w której tradycje się kultywowało. - Moja dusza jest przecięta na pół: jestem Kaszubką i Polką. W tych dwóch kulturach od urodzenia się wychowywałam. I tak z mężem, który jest Kaszubem, wychowaliśmy nasze dzieci. Umieją mówić po kaszubsku, tradycję mają wszczepione - nawet, jeśli nie są teraz jakoś specjalnie zachwyceni nasza kulturą, mają dobry fundament, do którego będą mogli kiedyś wrócić. A my czekamy na wnuki, którym będziemy mogli przekazywać to, co mamy najcenniejsze - uśmiecha się ciepło.
Jest nauczycielką i przyznaje, że to nie jest proste zachęcać młodych do odkrywania korzeni. - Muszę się trochę nawymyślać: tańcem, śpiewem, zabawą. Pokutuje wciąż wszczepione Kaszubom przez komunistów poczucie bycia kimś gorszym. Ale bardzo wiele osób, nie tylko Kaszubów, jest w stanie pokochać naszą kulturę. Mówimy o nich Kaszub z wyboru, z serca, nie z urodzenia – przyznaje.
Kaszubi na Świętej Górze modlą się w swoim języku. Po kaszubsku odmawiają Różaniec, słuchają kaszubskiego kazania, które wygłosił ks. Leszek Jażdżewski, duszpasterz środowisk kaszubskich z Gdańska. Ale nie tylko dla Kaszubów są odpusty na Świętej Górze.
- Te odpusty są dla wszystkich Pomorzan, żeby czerpać z historii i kultury ludności słowiańskiej, zamieszkującej te tereny przed germanizacją. Potem, systematycznie spychana na wschód, zachowała się ona tam, gdzie ostał się Kościół katolicki. Wraz z jego powrotem na Pomorze Środkowe i Zachodnie, niech wraca i kaszubszczyzna, pierwotna kultura pomorska - dodaje o. Jędryszek.