Ta relacja jest nierozerwalna. Duchowni i świeccy powinni działać razem, żeby uchronić Kościół przed klerykalizmem. W Pile świętowano niezwykły jubileusz, który doskonale obrazuje tę prawdę.
Wybudzenie „śpiącego olbrzyma”, jakim są w Kościele wierni świeccy, wcale nie jest łatwe. Nie tylko dlatego, że księża wciąż nie chcą oddać pola tam, gdzie można, a nawet trzeba by to zrobić. Bywa, że wcale nie ma chętnych, aby to pole przejąć i uprawiać.
Jeśli już znajdą się ludzie, którzy w dużej mierze poświęcą swoje życie Kościołowi, a takich przecież nie brakuje, rzadko zdarza się, żeby byli oni w jakiś trwały sposób upamiętnieni. Owszem, usłyszą podziękowania, otrzymają nawet medal, choćby papieskie „Benemerenti”, ale czy zdarza się, żeby przy jakiejś świątyni pojawiła się tablica pamiątkowa wspominająca na przykład wieloletniego kościelnego? Czy kiedy myślimy o budowniczym kościoła, nie przychodzi nam na myśl przede wszystkim proboszcz? To on najczęściej przechodzi do historii, a przecież przeważnie jest jeszcze ktoś, kto przy budowie ma ogromne zasługi. Czy nasza kościelna pamięć nie jest zbyt sklerykalizowana?
O tym, jak istotną rolę w tworzeniu się Kościoła lokalnego odegrało wielu wiernych świeckich, przypomniał pilski jubileusz. W parafii pw. św. Józefa 65-lecie kapłaństwa i 50-lecie małżeństwa obchodzili wspólnie: ks. Ryszard Kierzkowski oraz Krystyna i Józef Nowakowie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się