To druga - po Braciach Miłosiernego Pana - wspólnota zakonna w diecezji zakorzeniona w charyzmacie Domu Miłosierdzia Bożego.
Wydarzenie odbyło się w gronie męskiej gałęzi wspólnoty Domu Miłosierdzia Bożego (DMB) i moderatora obydwu zgromadzeń – ks. Radosława Siwińskiego. 20 czerwca we wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi dwie kobiety przywdziały habity i rozpoczęły nowicjat we wspólnocie Sióstr Miłosiernego Pana.
Dzień wcześniej, w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, bp Edward Dajczak podpisał dokument inicjujący powstanie wspólnoty sióstr.
Jej charyzmatem, podobnie jak Braci Miłosiernego Pana, jest adoracja, miłość do Matki Bożej, proste głoszenie Ewangelii i pomoc ubogim. – To kontynuacja życia, które wiodłyśmy w tym domu przed nowicjatem – stwierdza s. Judyta.
Dwie siostry i jedna kandydatka mieszkają na czwartym piętrze Domu Miłosierdzia, w małym klasztorku składającym się z trzech cel i refektarza. Część formacyjną i modlitwy dzielą z braćmi. Z nimi też realizują akcje miłosierdzia i ewangelizacyjne – zarówno na ulicach Koszalina, jak i w ramach takich wydarzeń, jak Ewangelizacja Nadmorska, Wioskowa czy Karawana Miłosierdzia.
– Cztery i pół roku temu przyjechałam do Domu Miłosierdzia na tydzień, bo wiele słyszałam o cudach, które się tu dzieją. Nie spodziewałam się, że zostanę tu na całe życie – przyznaje s. Judyta. – Urzekło mnie to, jakim zaufaniem obdarzają mnie ludzie, którzy tu mieszkają, jak powierzają mi swoje zranienia, dramaty życiowe. Pragnę dzielić z nimi życie i ewangelizować.
Od blisko czterech lat z DMB związana jest także s. Noemi. A przyciągnęło ją tu – gdy pytała Boga o swoje miejsce na ziemi – natchnienie od Matki Bożej Skrzatuskiej. Ponieważ miała za sobą doświadczenie pracy w domach opieki dla mężczyzn, to DMB powierzył jej kierowanie Domem dla Mężczyzn na Roli w Lipiu, a następnie Domem dla Kobiet w Uliszkach. Zwłaszcza ten drugi dom był odpowiedzią na jej pragnienia, by zatroszczyć się o kobiety będące na życiowym rozdrożu, bo takich miejsc w Polsce nie znała. – Jednak szybko zrozumiałam, że odpowiedzialności za takie dzieła, za życie ludzi, poważne decyzje, jakie wobec nich trzeba podejmować, nie da się dźwigać w pojedynkę, w ramach wolontariatu. Nawet jeśli wiele czasu spędza się w kaplicy. Modliłam się więc o to, by powstała wspólnota, która to dzieło poprowadzi.
– Myślę, że przed nami, siostrami Miłosiernego Pana, różne zadania. Jestem przekonana, że Duch Święty będzie nam we właściwej chwili podpowiadał, do czego nas powołuje, co powinnyśmy robić – podsumowuje s. Noemi.