Wspólnoty neokatechumenalne spotkały się w Kołobrzegu, aby pod przewodnictwem bp. Edwarda Dajczaka dziękować za miniony rok formacyjny.
Nie tylko z diecezji i nie tylko z Pomorza. W kołobrzeskiej bazylice członkowie Drogi Neokatechumenalnej zakończyli rok ewangelizacyjny Mszą św.
- Chcieliśmy wesprzeć niewielką kołobrzeską wspólnotę. Trochę się obawialiśmy, czy w dobie koronawirusa nie będzie nas tu zaledwie garstka, tymczasem okazało się, że na Eucharystii byli bracia z Poznania, a nawet z Krakowa. Duch Święty zapełnił bazylikę. To mnie umocniło w przekonaniu, że Kołobrzeg był dobrym wyborem, że było to zgodne z wolą Pana Boga - tłumaczy obecność wspólnot w Kołobrzegu Jacek Krzyżanowski, który razem z żoną jest odpowiedzialnym pierwszej wspólnoty z koszalińskiej parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego.
Dziękczynieniu przewodniczył bp Edward Dajczak.
- Chcemy dziękować za każde drgnienie serca, każdą chwilę łaski, za wszystko, co Bóg mógł uczynić w naszym sercu, czasem przebijając się przez wszystkie nasze trudne sprawy i blokady. Chcę prosić Boga, by nasze jutro było na wzór Maryi, byśmy byli w gotowości, by przyjąć to, co On chce nam zaproponować. To zawsze najlepsza propozycja - mówił na rozpoczęcie Mszy św.
W czasie Eucharystii nie zabrakło charakterystycznego dla wspólnot neokatechumenalnych echa słowa. To poprzedzająca homilię spontaniczna, osobista refleksja nad przeczytanymi czytaniami i Ewangelią.
- W tym tygodniu dostałem informację, że zmarł mój kuzyn. Dzisiaj jest pogrzeb. Potem zadzwoniła nasza przyjaciółka z prośbą o pomoc, bo jej córka rodzi martwą ciążę. Dzisiaj spóźniliśmy się, bo dostaliśmy informację o tym, że inna przyjaciółka właśnie straciła kogoś bliskiego. Pomyślałem, że najlepsze, co mogę zrobić, to przyjechać tutaj dzisiaj i zagłębić się w modlitwie za nich, oddać ich Panu Bogu - dzielił się świadectwem przeżytego tygodnia jeden z uczestników spotkania.
Na modlitwie w kołobrzeskiej bazylice spotkali się członkowie wspólnot z całej Polski. Karolina Pawłowska /Foto GośćDo tego, by modlić się wzajemnie za siebie, zachęcał w homilii bp Edward Dajczak wskazując na wzór Maryi, wstawiającej się u Syna za potrzebującymi.
- Jesteśmy z pokolenia, które w masowej skali uznało, że słowa "ja sądzę" mają wartość ostateczną. Nie brakuje tego również w Kościele u duchownych i świeckich. "Ja sądzę" zamyka temat. W lekcji, która dzisiaj otrzymujemy, jest cała tajemnica miłości. Maryja wskazuje na potrzebę: nie mają wina. Tak powinniśmy się modlić: za siebie nawzajem, składać Bogu potrzeby naszych bliźnich. W szkole Maryi uczymy się też nie rezygnować. Ona nie zraża się pozornie szorstką odpowiedzią. Mówi: "zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie". Modlitwa jest życiem. Nasze życie musi być odpowiedzią na modlitwę. Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie to jedna z najlepszych rad - tłumaczył ewangeliczną scenę z Kany Galilejskiej.
- Musimy się dzisiaj modlić na sposób Maryi o Jej ufność i pasję, która rodzi się z bliskości. O wrażliwość otwartą na drugiego człowieka. Najgłębszy kryzys, który nas dosięga, to kryzys modlitwy. Być Kościołem to mieć odwagę sięgać po to, co proponuje Bóg. Ewangelia nie rozumie swojego posłania, jako czegoś, co ma źródło w przeszłości. To słowo dotyka nas dzisiaj. I wtedy jest szansa, że Ewangelia będzie wypisana na was, na waszych rękach i twarzach. Tak pisanej Ewangelii nie da się ominąć - podkreślał bp Dajczak.