Po raz kolejny na wysypisku śmieci w Sianowie k. Koszalina odnaleziono martwego noworodka. Dlaczego ktoś decyduje się na tak dramatyczny krok?
Raczej trudno mi sobie wyobrazić, choć oczywiście jest to niestety możliwe, że ktoś robi coś takiego cynicznie, na zimno i z premedytacją. Przypuszczam, że kryje się za tym jakiś dramat. Być może jest tak, że człowiek zdolny do tego, żeby swoje dziecko wyrzucić na śmietnik, sam został tam wcześniej wyrzucony. Czuje się społecznym śmieciem, czyli kimś nic nie wartym.
Tego oczywiście nie wiemy, ale z dużym prawdopodobieństwem to dziecko nie poczęło się, a już na pewno nie urodziło się w komfortowych warunkach. Kim jest jego ojciec? Kim są dziadkowie, jeśli w ogóle wiedzą, że nimi są? Kiedy jego matka usłyszała ostatnio od kogoś: "Kocham cię"?
Wyrzucić człowieka na śmietnik może oznaczać wiele. Można drugiego człowieka społecznie zutylizować, czyli absolutnie wykluczyć go z kręgu osób godnych wymiany zdań, poglądów, wątpliwości, obaw. Można drugiego człowieka przemielić jak w urządzeniu do rozdrabniania odpadów złymi językami, szyderstwem, poczuciem wyższości. Można tak z kimś rozmawiać, używać takich argumentów, które sprawiają, że czuje się on skończonym, nic nie rozumiejącym głupcem, człowiekiem niższej kategorii, słabym, nie mającym niemal prawa istnienia bytem - po prostu śmieciem. Wydaje się, że wspólnym mianownikiem wszystkich tych utylizacyjnych działań jest jedno - pogarda. Mam nadzieję, że nikt nigdy w mojej obecności nie poczuł się i nie poczuje się jak śmieć.
Zakończę trochę z innej strony. Ktoś wyraził opinię, że lepiej by było, żeby matka tego dziecka mogła je wcześniej usunąć, poddając się legalnej aborcji na życzenie. Nie byłoby wtedy tego dramatu. Czy rzeczywiście by nie było? Może po prostu wydarzyłby się wcześniej, tylko w nieco inny sposób - postrzegany jako mniej bulwersujący?