Czciciele NMP z Góry Karmel odnowili zobowiązania szerzenia Jej kultu i naśladowania cnót. Jest ich w dygowskiej parafii 65.
Do Bractwa Szkaplerznego działającego w parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Dygowie należy 65 osób. To pokłosie rekolekcji wielkopostnych, które od 2016 roku prowadzi w tej parafii o. Tomasz Ewertowski ze zgromadzenia oblatów Maryi Niepokalanej. Pierwszego roku szkaplerz z jego rąk przyjęło kilkadziesiąt osób, w kolejnych latach dołączali następni. To według proboszcza parafii ks. Piotra Niedźwiadka znak, że jest to dzieło Boże. Cieszy go, że wraz z przyjęciem szkaplerza tak wielu zdecydowało się podjąć zobowiązanie szerzenia kultu Matki Bożej Szkaplerznej i naśladowania cnót.
– To trudne zadanie, ale widać, że ten kult jest żywy. Od 2016 roku gościmy oblatów w Wielkim Poście co rok i zawsze wtedy szkaplerz przyjmują nowe osoby – mówi ks. Niedźwiadek. – Widać, że Matka Boża sama tego chciała, kult się rozwija, a Jej wstawiennictwo odczuwa cała parafia.
Jak dodaje, to o tyle istotne, że na Ziemiach Odzyskanych, będących przez kilka wieków pod wpływami protestanckimi, kult maryjny jest dużo słabszy niż w innych regionach kraju. – Właśnie dlatego tak ważne jest, żeby ten kult odnowić. A wcale nie jest to takie proste, tu, w parafii nie udało się np. wprowadzić Nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Nie przyjęła się. A szkaplerz – tak. Dlatego trzymamy się tego, tę formę maryjności rozwijamy – mówi dziekan z Dygowa.
W czwartkowy poranek czciciele Matki Bożej z Góry Karmel spotkali się w dygowskim kościele na Mszy św. i nabożeństwie szkaplerznym. Katarzyna Matejek /Foto GośćBractwo Szkaplerzne gromadzi się na nabożeństwach w parafialnym kościele w większe święta maryjne. Wśród uczestników jest Jolanta Siemiątkowska-Kaczor. Do założenia szkaplerza na szyję przekonała ją obietnica zbawienia i wyzwolenia z czyśćca w pierwszą sobotę po śmierci dana przez Matkę Bożą z Góry Karmel.
– Czuję opiekę Matki Bożej, a w trudnych chwilach czuję ją niemal namacalnie. Wtedy myśli same do Niej biegną – mówi pani Jolanta. Jak wyznaje, są to sprawy dotyczące najbliższych, co dla pani Jolanty jest ważne, ponieważ żyje pod jednym dachem w licznej, bo czteropokoleniowej rodzinie.
Do Bractwa Szkaplerznego należy także 14–latka, Zosia Niemaszek. Na przyjęcie szkaplerza namówiła ją babcia. – Jest on dla mnie znakiem, że jestem chroniona przez Matkę Bożą, i tak też się czuję. To mi daje siłę do modlitwy – mówi Zosia. A że ta wstawiennictwo Maryi u Boga jest skuteczne, Zosia przekonała się niejeden raz. Dlatego nie wstydzi się, gdy tasiemka szkaplerza niekiedy wystaje spod dekoltu ubrania. – Początkowo rówieśnicy pytali mnie, co to jest, ale teraz większość już wie, o co chodzi. Nie spotkałam się z tego powodu z krytyką z ich strony.
Danuta Nater apostołuje rozdając szkaplerze. Udało jej się w ten sposób namówić różne osoby, by potem – już oficjalnie – przyjęły ten znak przynależności do Matki Bożej z rąk kapłana. – Chociaż mam rozmaite kłopoty życiowe, to trwam w ufności, że Matka Boża mnie osłania płaszczem szkaplerza świętego – mówi p. Danuta. – Wierzę, że dzięki Jej pomocy nie tylko sama będę zbawiona, ale też pomogę innym. Ona jest naszą Mamą.