Wiara jest pielgrzymką, na którą trzeba się zdecydować. Do jej celu nie można zostać po prostu zawiezionym.
W dodatku pielgrzymka ta nie jest wcale łatwa. Zresztą, na tym właśnie pielgrzymka polega - na pokonywaniu trudności, którymi są m.in. własne słabości.
Tegoroczne wędrowanie ze Skrzatusza do Częstochowy jest znakiem tego właściwego pielgrzymowania w wierze, może nawet bardziej niż kiedykolwiek. Ze względu na pandemię nie można bowiem było wyruszyć tak, jak zawsze - z plecakiem po asfalcie.
Dla wielu, którzy pokochali klimat pielgrzymowania: wspólne wędrowanie, postoje, wieczorne apele, noclegi u gospodarzy, wiąże się to z prawdziwym bólem - może nawet większym niż ten spowodowany przez pęcherze czy nadwyrężone ścięgna.
I może właśnie w tym roku ten ból trzeba pokonać najbardziej? Może właśnie to, że nie da się pójść, ale trzeba się wysilić i np. wziąć udział w spotkaniu wieczornym w jednym z ośmiu miejsc wyznaczonych w diecezji, stanie się trudem, który przyniesie owoce? Może właśnie ten zawód, ta tęsknota są tegoroczną pielgrzymkową ofiarą do poniesienia?
To oczywiście nie jest to samo. Pielgrzymkowego klimatu nie da się zastąpić niczym. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyruszyć w tę drogę.