Na dziedzińcu koszalińskiego Domu Miłosierdzia motocykliści z regionu prosili Boga o opiekę i zawierzali Mu swoje bezpieczeństwo.
W tym roku oficjalne rozpoczęcie sezonu nieco się przesunęło w czasie z powodu pandemii. – Ale chociaż to pół sezonu warto przejechać na pobłogosławionych maszynach. Dlatego będziemy prosić Pana Boga, żeby nas prowadził do celu i pozwalał bezpiecznie wracać do domów – przyznaje ks. Piotr Liwiński, którego Klub Motocyklowy Adventure poprosił o odprawienie Mszy św. i błogosławieństwo maszyn.
Sam jest szczęśliwym posiadaczem suzuki DL 650 i członkiem kapłańskiego klubu motocyklowego God’s Guards. – Z jednej strony jest taka tradycja, żeby sezon rozpocząć od modlitwy, poświęcenia motocykli i kasków. Ale wierzę też, że przybyliście tutaj, żeby słuchać słowa Bożego, pozwolić, żeby dotknęło waszego serca, a może żeby je dalej rozwozić na motocyklach do swoich rodzin, przyjaciół, znajomych, miejsc pracy – mówił do zgromadzonych na dziedzińcu koszalińskiego Domu Miłosierdzia.
– To ważne, żeby jeździć z Panem Bogiem. Bez Niego pewnie bym się po ludzku bał. Moje umiejętności są ważne, ale i tak wszystko jest w Jego ręku – nie ma wątpliwości Marek Wianecki, jeden z uczestników wydarzenia. – Częściej jeżdżę autem niż motorem. Do tej pasji wracam po wielu latach. Ale często na drodze modlę się za siebie i za innych użytkowników. Na długich trasach jest na to sporo czasu – dodaje.
Po Mszy św. motocykliści na pobłogosławionych maszynach pojechali do miejscowości Przytok, gdzie odbyły się dalsze punkty programu, któremu w tym roku przyświecało hasło „Zamieniamy koronawirusa na motowirusa”. Po ognisku przeprowadzony został konkurs ze znajomości przepisów ruchu drogowego, a po nim chętni zmierzyli się w konkursie sprawnościowym.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się