Skąd w Czaplinku tropy wiodące do zakonu templariuszy i podstępnie zamordowanego polskiego króla? Czy swój ślad na Pomorzu pozostawił flamandzki geniusz? I co na suficie pruskiej budowli robią polscy święci? Podczas wakacyjnych wojaży warto zajrzeć do niewielkiej czaplineckiej świątyni.
Podróż zaczyna się na miejskim rynku, pod pomnikiem rybaka. Alina Karolewicz zjawia się w samo południe. – To pieczęć templariuszy odciśnięta na mieście – mówi, zataczając krąg po centrum miasteczka. – Tak jak zgodnie z zasadami średniowiecznej urbanistyki wytyczyli rynek z odchodzącymi od niego uliczkami, tak przez 700 lat nikt tego nie zmienił – dodaje przewodniczka. Żeby znaleźć kolejne ślady, wystarczy zaledwie kilka kroków. Kamienna przysadzista świątynia nie jest tak okazała jak stojąca tuż obok neoklasycystyczna siostra. Za to metrykę ma imponującą. – Wystarczy spojrzeć na grubość ścian – podpowiada przewodniczka i zabiera się do opowieści, w której aż roi się od tajemnic.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.