Nawet najbardziej szlachetną inicjatywę można zepsuć, jeśli w walce o jakieś dobro sama walka to dobro przesłoni.
To, co wydarzyło się 25 sierpnia wieczorem na cmentarzu komunalnym w Koszalinie, pozostawiło we mnie niesmak i poczucie wielkiego zawodu. Dawno nie brałem udziału w konferencji prasowej, podczas której poczucie zażenowania było tak wielkie, że nie wiedziałem, w którą stronę się obrócić, aby ukryć swój wyraz twarzy.
Środowiska określające się jako prawicowe i konserwatywne wyszły z inicjatywą, aby uporządkować i udekorować groby żołnierzy, którzy walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej w latach 1919-1920.
Gdy otrzymałem wiadomość o akcji, bardzo się ucieszyłem. Nie wiedziałem nawet, że na koszalińskim cmentarzu są pochowani żołnierze z tamtej wojny. Okazuje się, że jest u nas 12 takich mogił. Niektóre z nich są zaniedbane, ponieważ nie ma już kto się nimi zajmować.
Pomyślałem - znakomity pomysł w 100. rocznicę Bitwy Warszawskiej. Wybrałem się na cmentarz podbudowany i bardzo ciekawy, jak akcja zostanie przeprowadzona.
I wtedy wydarzyła się konferencja prasowa, która w kilka minut wszystko zepsuła. Na początku niej padło zdanie: "Chcemy dziś pokazać, że pomniki nie są miejscami demonstracji politycznych, ale oddawania czci bohaterom". Wszystko, co zostało powiedziane potem, było tego zdania zaprzeczeniem.
Podczas konferencji można za to było wielokrotnie usłyszeć zwrot: "LGBT" oraz "lewica". Była więc mowa o obscenicznym zachowaniu działacza LGBT podczas marszu ku czci powstańców warszawskich. Było o "Margot" i o związkach osób tej samej płci.
Nie padło natomiast praktycznie nic o bohaterach wojny polsko-bolszewickiej, ani o 100. rocznicy tego wielkiego wydarzenia w historii nie tylko Polski, ale i Europy. Miałem nadzieję usłyszeć choć trochę o tamtych żołnierzach, a może nawet konkretnie o tych 12 pochowanych w Koszalinie. Jednak głównymi tematami wystąpień organizatorów akcji były "lewica" i "LGBT".
W pewnym momencie zacząłem się gubić i nabrałem wątpliwości, czy aby na pewno trafiłem na właściwą konferencję prasową. Nabrałem też wątpliwości co do intencji organizatorów.
Usłyszałem: "Chcemy postawić na tych grobach znicze i kwiaty, aby tym bohaterom oddać hołd. Wybór padł na bohaterów tej wojny, a nie żadnej innej, ponieważ to też była swego rodzaju wojna kulturowa, podobna do tej, jaka toczy się dzisiaj w Polsce. Przecież bolszewicy, którzy najechali na Polskę, to byli ludzie z zupełnie innej kultury, innej wręcz cywilizacji. Wydaje mi się, że dzisiejsza lewica też atakuje podstawy naszej cywilizacji".
W porządku. Każdy ma prawo do widzenia wydarzeń w takim, a nie innym świetle. Każdy ma prawo do porównań, interpretacji, komentarzy, odczytywania symboli. Jednak wydawało mi się, że posprzątanie zaniedbanych grobów mogło pozostać po prostu posprzątaniem zaniedbanych grobów, a nie stać się manifestacją przeciwko komukolwiek. Po co te wszystkie słowa o lewicy i LGBT? Co było impulsem do zorganizowania tej akcji - LGBT czy 100. rocznica Bitwy Warszawskiej? Po konferencji miałem wrażenie, że środowiskom LGBT należą się podziękowania za zainspirowanie organizatorów akcji do jej podjęcia.
Padło nawet zdanie: "Lewica psuje, niszczy, demoralizuje, brudzi. My, jako środowisko prawicowe, chcemy pójść w drugą stronę, czyli naprawiać, myć, sprzątać". Panowie i Panie Organizatorzy, jeśli poszliście na cmentarz sprzątać groby bohaterów, żeby w ten sposób kogokolwiek upokorzyć, czy mówiąc kolokwialnie - "przywalić" ideologicznym przeciwnikom, to uchybiliście czci i pamięci tych, którzy walczyli.
Zżymamy się, kiedy inni używają pomników, aby manifestować swoje idee, zupełnie nie zważając na rzeczywistą symbolikę tych pomników. To samo wydarzyło się 25 sierpnia na koszalińskim cmentarzu. Uważam, że pamięć o bohaterach wojny polsko-bolszewickiej została wykorzystana do zorganizowania manifestacji politycznej, podczas której padały słowa zupełnie nie na miejscu - dosłownie, ponieważ staliśmy przed Pomnikiem Martyrologii Narodu Polskiego.
Nie potrafię ocenić, czy stało się to intencjonalnie, czy z powodu braku świadomości, niezręczności, czy czegokolwiek innego. Taki jest mój odbiór tego wydarzenia. Jest mi po prostu przykro. Wojna ideologiczna bezsprzecznie trwa, jednak nie tak się ją wygrywa. Zabrakło klasy i wyczucia. Pozostał niesmak.
Panie i Panowie Organizatorzy, wielki plus za pomysł i wielki minus za jego realizację.
Bohaterowie wojny polsko-bolszewickiej - niech spoczywają w pokoju!