Przyda się wszystko: od bandaży po kolorowe klapki. Paczka tabletek ukoi ból. Zwykłe klocki wzbudzą niewypowiedzianą radość. Maluchy z Sierra Leone już czekają na paczki z Białogardu.
Przynoszone przez parafian od św. Jadwigi artykuły posegregowane są na pięć kategorii.
– Zbieraliśmy podstawowe środki opatrunkowe i dezynfekcyjne, leki bez recepty; suchą żywność i puszki; najprostsze zabawki: klocki, piłeczki, przybory edukacyjne i ubranka – wylicza ks. Eugeniusz Kaczor, proboszcz białogardzkiej wspólnoty.
Za chwilę paczki wyruszą na drugi koniec świata. Pokonają ponad 7,7 tys. km zanim trafią do maluchów z przedszkola św. Faustyny, którym opiekują się siostry Jezusa Miłosiernego.
– Tam zabawka to koło rowerowe, albo puszka po rybach, z której robi się samochodzik. Bywa, że jedyne ubrania dzieci dostają w przedszkolu, bo to, co zostało po starszym rodzeństwie, nie nadaje się już do noszenia. W ubiegłym roku furorę zrobiły… plastikowe klapki, które tutaj kupiliśmy za grosze – opowiada duszpasterz.
Parafian od św. Jadwigi do pomocy maluchom z Afryki nie trzeba przekonywać. Jeszcze mają w uszach opowieść s. Gianny Smarżewskiej, która w ubiegłym roku relacjonowała im warunki życia w kraju zaliczanym do najbiedniejszych na świecie.
Dzieci z przedszkola św. Faustyny - adresaci paczek wysyłanych z Białogardu. s. Gianna SmarżewskaSiostry Jezusa Miłosiernego w Sierra Leone w Kambii pracują od 2016 r. Posługę skierowały do dzieci, dziewcząt i kobiet, prowadząc dla nich grupy duszpasterskie w parafii, a dla najmłodszych – przedszkole św. s. Faustyny. W tym roku zgłosiła się do niego blisko setka dzieci w wieku od 3 do 6 lat. Zakonnice zapewniają im opiekę, uczą i bawią się z nimi, a także dożywiają, bo dla wielu ich podopiecznych przedszkolna porcja to jedyny posiłek w ciągu dnia.
W tym roku, ze względu na pandemię, s. Gianna nie mogła przyjechać na urlop do Polski, ale i tym razem odzew z rodzinnego miasta zakonnicy był natychmiastowy. Parafianie zorganizowali zbiórkę. Planowali, że tak, jak w poprzednim roku wyślą do Afryki 5 dwudziestokilogramowych paczek - sto kilogramów radości. Kiedy zapakowali wszystkie przyniesione prezenty okazało się, że paczek jest... 9!
Jak podkreśla ks. Kaczor, cała akcja, oprócz pomocy misjonarkom, ma też wymiar miejscowy.
– Taka zbiórka rodzi wrażliwość na ludzką biedę, która otwiera oczy. Kiedy człowiek uświadomi sobie jej rozmiary, bardziej docenia to, co ma. I mniej narzeka, dziękując Bogu za wszystko – dodaje duszpasterz.
Jedyna komplikacją okazały się przepisy związane z pandemią. Parafianie od św. Jadwigi czekają, aż Afryka Zachodnia wznowi przyjmowanie przesyłek. Paczki wyruszą w drogę najszybciej, jak to będzie możliwe.