To prezent białogardzian na 100. urodziny Karola Wojtyły. Dziewięciometrowy wizerunek został wykonany na ścianie szkoły, której patronuje papież.
Żółty i niebieski to barwy papieskie, błękit, czerwień i biel to kolory herbu powiatu białogardzkiego i miasta, dla którego Zespół Szkół od dawna nierozłącznie kojarzy się z papieżem.
- Gdy Jan Paweł II odchodził do domu Ojca, ulicami wielu miast przechodziły spontanicznie organizowane procesje. Nie inaczej było w Białogardzie. Ja też byłem uczestnikiem tych wydarzeń i doskonale pamiętam, jak ważnym przystankiem na trasie tamtego pochodu był budynek tej szkoły. Ludzie zatrzymywali się, modlili, składali kwiaty, zapalali znicze pod pamiątkową tablicą. Swoisty pomnik. Czuć było wyjątkowość tego miejsca i chcemy to nadal podkreślać - tłumaczy Karol Pietrzak, dyrektor białogardzkiej placówki, któremu zamarzyło się upiększenie szkoły wizerunkiem patrona w nowoczesnej i artystycznej formie. Przypadająca w tym roku 100. rocznica urodzin papieża Polaka wydawała się być idealnym momentem na zrealizowanie takiego pomysłu. Do namalowania wizerunku papieża zaprosili Tomasza Żuka, znanego w całej Polsce koszalińskiego streetartera Cukina.
Plany pokrzyżowała jednak pandemia. Realizację przedsięwzięcia trzeba było odłożyć w czasie.
- Fakt, że dzisiaj możemy go odsłonić, pokazuje, ze zjednoczeni możemy pokonać wszystkie trudności i osiągnąć cel - dodaje dyr. Pietrzak.
Mural bowiem, jak głosi pamiątkowa tablica, to dar białogardzian. Wielu mieszkańców miasta włączyło się do zbiórki organizowanej wspólnie z parafią Najświętszego Serca Pana Jezusa, lokalni przedsiębiorcy przekazywali na licytację swoje towary i usługi.
- To dzieło jest wynikiem wysiłku i zaangażowania wielu osób. Były to datki i darowizny, czasami po prostu pomoc, albo dobre słowo dodające otuchy - przyznaje ks. Jan Gardulski, proboszcz parafii, na terenie której znajduje się szkoła.
Na odsłonięcie muralu Jola Tubielewicz, białogardzka wokalistka oraz uczniowie szkoły przygotowali wspólną muzyczną niespodziankę. Karolina Pawłowska /Foto GośćPlacówka nosi imię Jana Pawła II od 20 lat.
- Zajęło to łącznie trzy lata. W październiku 1997 r. przyszłam z kościoła, włączyłam telewizor i obejrzałam piękny film o Janie Pawle II i dzieciach. Wtedy wpadło mi do głowy, że to byłby świetny patron dla szkoły - wspomina ze śmiechem Stanisława Wiewiórka, pierwsza dyrektor szkoły. I przyznaje, że nie obeszło się bez wstawiennictwa z góry.
- Była to wówczas dość odważna myśl. Zanim podałam ją na radzie pedagogicznej, poszłam do kościoła. I stał się cud: chociaż nie całe grono pedagogiczne miało te same poglądy, uchwałę podjęliśmy stuprocentowo - śmieje się.
Przed decyzją Rady Powiatu setka pielgrzymów ze szkoły pojechała na Jasną Górę. Wymodlili nawet piękne słońce, mimo deszczowej prognozy, na 18 maja 2000 r., gdy szkoła oficjalnie obierała Jana Pawła II na patrona.
- Dzisiaj jestem najszczęśliwszą osobą na świecie - mówiła była dyrektor, patrząc na wielki, kolorowy mural ozdabiający szkolną ścianę. Bo bardzo by chciała, żeby Jan Paweł II był obecny w placówce nie tylko nominalnie.
Jak podkreślają nauczyciele, cała misja szkoły przesiąknięta jest tym, co głosił papież Polak. U niego szukają inspiracji w codziennej pracy, o jego pomoc proszą uczniowie w szkolnym hymnie.
- Taki patron zobowiązuje. W codziennej pracy staramy się podążać drogą wyznaczoną przez papieża Polaka. Szanujemy i otaczamy opieką naszych uczniów. Pamiętamy, że pomimo różnic i problemów, z jakimi się borykają, mamy takie same potrzeby: miłości, bezpieczeństwa, akceptacji - przyznaje Karol Pietrzak, dyrektor białogardzkiej placówki.
Do szukania w świętym papieżu inspiracji zachęcał także bp Edward Dajczak, który pobłogosławił mural, a wcześniej sprawował Mszę św. w intencji wszystkich, którzy przyłożyli się do zrealizowania tego dzieła.
- Św. Jan Paweł II miał niezwykłą cechę zapamiętywania ludzi. Pamiętał ich twarze, pamiętał imiona. Urzekało mnie, że zawsze spotykał się z konkretnym człowiekiem, z całą miłością. Pamiętam takie spotkanie w ogromnym kościele w Gdańsku, gdy próbowano wyprowadzić Jana Pawła II ze świątyni pokazując na zegarek, a on szedł od chorego do chorego, pochylał się, zamieniał choć jedno zdanie, przytulał. Wśród tych ludzi było sporo dzieci. Im poświęcał najwięcej czasu. Miał umiejętność przywołania prostego słowa, na które dziecko się rozpromieniało. To cała sztuka, że kiedy powie się do kogoś po imieniu, zwłaszcza w tłumie, sprawia się, że ten czuje się jedyny, niepowtarzalny. Tego bardzo dzisiaj potrzeba. Jestem pewien, że papież będzie tutaj w szkole przypominał dorosłym, wołał ustami dzieci: "rozpoznaj mnie, moją malutką, ludzką niepowtarzalność, nikt nie jest taki jak ja" - mówił biskup.