Kołobrzeżanie ślą im żywność, smakołyki i pieniądze na leki. Siostry zdrowieją i znów adorują.
Kilkanaście dni temu pisaliśmy TUTAJ o kłopotach w słupskim klasztorze sióstr klarysek – część sióstr uległa zakażeniu koronawirusem, w wyniku czego musiały one zawiesić trwającą od ponad 70 lat wieczystą adorację. Bp Edward Dajczak prosił diecezjan o modlitwę w intencji mniszek oraz o zaangażowanie w utrzymanie ciągłości wieczystej adoracji poprzez podjęcie tej formy modlitwy w swoich parafiach, kaplicach. Takie dyżury podjęły parafie i wspólnoty z różnych stron diecezji.
Jak informuje Katarzyna Pechman, mama s. M. Teresy, sytuacja w słupskim klasztorze stabilizuje się. Siostry wracają do zdrowia i do trwania na adoracji – na razie w godzinach dziennych od 8 do 20.
O kondycję fizyczną i zdrowie zakonnic – na prośbę Katarzyny i Jacka Pechmanów – zadbali kołobrzeżanie z różnych parafii i wspólnot. Dzięki ich zaangażowaniu do klasztornej furty dotarł w tych dniach już trzeci transport pomocy. Prócz artykułów spożywczych, wypieków i sporej ilości ryb, klaryski otrzymały również przyłbice, maseczki i pieniądze na zakup leków. W poprzednich otrzymały kilkaset butelek wody i soków, tysiące naczyń jednorazowych, przyłbice, maseczki, olej, ręczniki papierowe, papier toaletowy.
Opatrznościowo w transporcie znalazło się sporo ciast - na miejscu okazało się, że tego dnia 90. urodziny obchodzi s. Stanisława. Archiwum prywatne– Siostry bardzo serdecznie dziękują wszystkim naszym przyjaciołom, którzy zechcieli odpowiedzieć na nasz apel o pomoc dla klasztoru przeżywającego trudne chwile związane z dużą liczbą sióstr zakażonych koronawirusem – mówi Katarzyna Pechman. – Cieszy jednak to, że sytuacja powolutku się normuje i siostry powróciły już do dziennej Adoracji Najświętszego Sakramentu.
Zakończenie klasztornej kwarantanny przewidziane jest na 12 listopada.