Tak 2 grudnia zdecydowała Rada Miasta. Program będzie realizowany w latach 2021-2023. Podobne programy działają w Słupsku i w Kołobrzegu. W Szczecinku - zakończył się w ubiegłym roku.
Projekt dofinansowania procedury in vitro dla mieszkańców Koszalina, złożony przez radne Koalicji Obywatelskiej, uzyskał 15 głosów poparcia. Czworo radnych było przeciwnych, a dwóch wstrzymało się od głosu.
Uchwała przewiduje przeznaczenie na ten cel 100 tys. złotych rocznie, a każda para może ubiegać się o dofinansowanie w wysokości maksymalnie 5 tys. Kwota potrzebna na kilkukrotne poddanie się tej procedurze - co jest konieczne, aby osiągnąć pożądany cel, czyli poczęcie dziecka - sięga nawet 30 tys. złotych.
Jak przewidują wnioskodawcy: "Wdrożenie programu zwiększy dostępność do leczenia niepłodności dla mieszkańców Koszalina w zakresie leczenia niepłodności zaawansowanej i zwiększy liczbę narodzin w naszym mieście". Ponadto wnioskodawcy wyważają oczekiwanie, że "przez okres trwania programu u min. 25 proc. par zapłodnienie zakończy się ciążą".
Według promotorów projektu, w Koszalinie jest ok. 60 par, dla których "jedyną szansą na biologiczne rodzicielstwo jest metoda in vitro".
Analogiczne programy funkcjonują też w innych miastach w Polsce. Bardzo często wnioskodawcy przekazują sobie jego treść, adaptując ją do lokalnych warunków. Jak przyznały uczestniczki konferencji prasowej zapowiadającej złożenie projektu do Rady Miasta w Koszalinie, otrzymały one wzór dokumentu z Łodzi.
W regionie podobne rozwiązania funkcjonują już w kilku samorządach. W Słupsku projekt działa od roku 2018 i zakończy się w roku 2022. Słupski samorząd jest gotowy dofinansować 20 procedur rocznie.
W lutym program dofinansowywania procedury in vitro z budżetu miasta został przyjęty w Kołobrzegu. Będzie realizowany w latach 2021-2023. W miejskiej kasie zarezerwowano na ten cel 100 tys. złotych rocznie. Zgodnie z informacjami podawanymi przez wnioskodawców, w kurorcie jest 37 par, które oferta ta mogłaby zainteresować.
W Szczecinku podobny program funkcjonował w latach 2017-2019. Również tam Rada Miasta przeznaczyła na ten cel kwotę 100 tys. złotych rocznie.
Jak czytamy na stronie internetowej Urzędu Miasta: "Na podstawie danych statystycznych stwierdzić można, że wielkość niepłodnej populacji Miasta Szczecinek wynosi około 1350 osób, zaś wielkość populacji wymagającej leczenia metodami IVF/ICSI wynosi około 27 par. "Celem wprowadzenia programu było m.in.: "obniżenie odsetka par bezdzietnych w populacji szczecineckiej poprzez ułatwienie im dostępu do leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego i procedur rozrodu wspomaganego".
Jakie rezultaty przyniósł program w Szczecinku? Według informacji podanych w "Raporcie o stanie miasta" z roku 2019, w programie w ciągu trzech lat jego funkcjonowania wzięło udział 8 par. Po przeprowadzeniu procedury in vitro w różnych klinikach, uzyskano 4 ciąże. Ostatecznie troje dzieci urodziło się żywych, a jedno zmarło w wyniku poronienia.
Kościół katolicki odrzuca metodę in vitro jako nieetyczną, m.in. z powodu konieczności wytworzenia podczas przeprowadzania tej procedury nadliczbowych zarodków, które następnie podlegają mrożeniu.
W Szczecinku działa też poradnia naprotechnologiczna, która proponuje postępowanie alternatywne dla in vitro.
Dr Jacek Froehlich prowadzi ją od dwóch lat. - Dotychczas przez poradnię przewinęło się może 6-8 małżeństw. Ale większość z nich odpuściła. Jedna z par, która skorzystała z poradni, doczekała się ciąży - mówi lekarz, który przyznaje, że spodziewał się większego zainteresowania.
Jak tłumaczy jego brak? - Moim zdaniem in vitro proponowane jest zbyt wcześnie. Nie sprawdza się dokładnie, co mogłoby być przyczyną niepłodności. Od razu proponuje się tej bajpas. Naprotechnologia prezentuje inne podejście. Badamy pacjenta dogłębnie w różnych aspektach i kiedy wykryjemy zaburzenie, leczymy je. Ale to jest czasochłonne. Taka diagnostyka może trwać nawet dwa lata - przyznaje dr Froehlich, który m.in. w pośpiechu upatruje przyczynę małego zainteresowania tą metodą.
Poradnia w Szczecinku jest jedyną w tej części Polski, proponującą naprotechnologię. Najbliższe działają w Szczecinie, Gdańsku, czy Gorzowie Wielkopolskim, gdzie od 8 lat zajmuje się nią dr Piotr Gratkowski.
- Naprotechnologia przywraca zdrowie. Szukamy przyczyn ograniczonej płodności w różnych miejscach, czy to w zakresie endokrynologii, czy autoimmunologii, czy stanów zapalnych lub innych nieprawidłowości, Jesteśmy w stanie zdiagnozować przyczynę i ją usunąć - mówi doświadczony lekarz, który wskazuje też na niebezpieczeństwa związane z procedurą in vitro.
- Naprotechnologia jest zdrowszą metodą pozyskiwania potomstwa. Nie podaje się chociażby kobiecie takich dawek hormonalnych. Jest to też metoda zdrowsza dla samego dziecka. Są opracowania, które mówią o wzroście ryzyka zachorowania na choroby nowotworowe czy genetyczne u tak poczętych dzieci - podaje dr Gratkowski.
Również gorzowski medyk zwraca uwagę na potrzebę cierpliwości w podejściu do naprotechnologii. - Pacjent musi mieć świadomość, że tutaj potrzebny jest czas. Jeśli po dwóch latach nie ma efektu, odstępujemy od procedury - przyznaje lekarz.
Są bowiem przypadki, kiedy niepłodność jest niemożliwa do wyleczenia.