W diecezji ks. Stanisław Sadowski przepracował ponad dwie dekady z 64 lat spędzonych w zgromadzeniu księży salezjanów. Przez długi czas był kapelanem pilskiego szpitala. Pan Bóg zawołał go do Siebie w przeddzień 82. urodzin.
W kościele pw. św. Jana Bosko w Pile, gdzie spędził ostatnie miesiące życia, pożegnano ks. Stanisława Sadowskiego, salezjanina, który przez wiele lat posługi w mieście zapisał się w sercach jego mieszkańców.
– Z życia ks. Stanisława przebijało jedno pragnienie: pokornej, a przede wszystkim wiernej służby, wszędzie tam, gdzie posłali go przełożeni. W tym posłaniu widział znak woli Bożej. Tam starał się dać całego siebie. Tak, jak potrafił kochać, ze wszystkimi swoimi predyspozycjami i słabościami był gotów służyć zgromadzeniu i Kościołowi. Dzisiaj za to świadectwo pokornej obecności, bez ostentacji i szukania ludzkiej chwały chcemy mu po ludzku podziękować. Wierzymy, ze wszędzie tam, gdzie był, zostawiał ślad Bożej obecności, w którym ludzie odkrywali żywego Boga, a może i byli tacy, którzy widząc jego posługę poszli służyć jak on. Dzisiaj, kiedy tak wielu kwestionuje posługę kapłańską, powinniśmy szczególnie być wdzięczni za życiorys, za posługę każdego księdza – mówił bp Krzysztof Zadarko, który przewodniczył uroczystości pogrzebowej, dziękując za służbę w diecezji.
Sprawy przyziemne miały dla ks. Stanisława mniejsze znaczenie niż te dotyczące wieczności.
– Nie chwalił się faktami ze swojego życia, nie mówił, co sprawiło, że zgromadzenie salezjańskie stało się jego drogą, że kapłaństwo było czymś tak wielkim, że warto było się dla niego poświęcić. Nie pamiętam, żebyśmy poruszali kiedyś problem śmierci. Nie dlatego, że nie był to temat ważny, ale dlatego, że był codzienny poprzez naszą posługę na pogrzebach. Mówiliśmy ludziom, że życie zmienia się, ale się nie kończy. Mówiliśmy, że kto uwierzy, będzie zbawiony. Jednak częstym niepokojem w dyskusji był fakt, że dla tak wielu ludzi, także nas kapłanów, życie doczesne jest ważniejsze niż sprawa zbawienia – mówił w kazaniu ks. Tadeusz Żebrowski, przyjaciel od ponad pół wieku.
Ksiądz Zbigniew Hul, były proboszcz parafii Świętej Rodziny, w której ks. Stanisław służył 20 lat, wspomina starszego współbrata jako człowieka gorliwego, rozmodlonego, spełniającego wiernie praktyki zakonne. – Był oczytany, interesował się historią, ale nade wszystko Panem Bogiem i tym, żeby dawać Go ludziom. Był wymagający, ale przede wszystkim dla siebie – przyznaje salezjanin proboszczujący dzisiaj w Rumii.
Ksiądz Stanisław wstąpił do zgromadzenia salezjańskiego w 1956 r. w Czerwińsku. 10 lat później przyjął świecenia kapłańskie. Pracował w wielu salezjańskich placówkach. Na dwie dekady związał się z Piłą – z parafią Świętej Rodziny i pilskim szpitalem. Od wakacji służył jako pomoc duszpasterska w pilskiej parafii św. Jana Bosko.
– Kiedy spoglądamy na życie ks. Stanisława widzimy, że żył jak pielgrzym. Ciągle gotowy do podjęcia nowych wyzwań i gotowy iść tam, gdzie była potrzeba głoszenia Ewangelii i sprawowania sakramentów, tylko na chwilę przystając w parafiach i domach zakonnych, odpowiadając na zakonne posłuszeństwo, dzieląc się dobrem, które Pan Bóg chciał przez jego ręce ofiarować. Dzisiaj kończy się jego ziemski Adwent i wierzymy, ze jest już w domu Ojca, ale wiemy też, jak bardzo nam wszystkim potrzeba modlitwy. Pamiętaj o nas tam, a my obiecujemy ci nasza modlitwę tu – żegnał zmarłego współbrata ks. Tadeusz Itrych, przełożony Inspektorii św. Wojciecha w Pile.
Ksiądz Stanisław Sadowski zmarł 11 grudnia, w przeddzień 82 urodzin. Spoczął na pilskim cmentarzu.