W koszalińskiej katedrze bp Edward Dajczak przewodniczył uroczystości Objawienia Pańskiego.
Tego roku z powodu pandemii koronawirusa biskup diecezjalny nie przewodniczył Orszakowi Trzech Króli, który w ubiegłych latach gromadził tłumy koszalinian. Główne obchody uroczystości Objawienia Pańskiego ograniczyły się do Mszy św. pod przewodnictwem bp. Edwarda Dajczaka, obchodzącego tego dnia 31. rocznicę święceń biskupich. Liturgię mogli śledzić wszyscy diecezjanie dzięki transmisji Dobrych Mediów.
W homilii biskup zaprezentował ewangelicznych Mędrców jako ludzi, których charakteryzują otwartość i poszukiwanie Tego, który przyszedł do wszystkich ludzi i z którego przyjścia na świat nikt nie został wykluczony. To wyrywanie się Mędrców z rutyny życia i pójście za gwiazdą betlejemską staje się początkiem ewangelizacji. Niestety, jak mówił kaznodzieja, objawienia Pańskiego nie rozpoznali współcześni Mędrcom mieszkańcy Jerozolimy, którym przeszkodziła w tym ich własna pycha - samozadowolenie z tego, że wszystko wiedzą, że wszystko jest dla nich oczywiste.
- Ewangeliczne wydarzenie objawienia Pańskiego ma wartość znaku. Wskazuje, że to poganie będą wybrani przed innymi jako ludzie, którzy mają więcej wiary. To właśnie oni, nowo odkrywający Boga, często tak zdumiewają - mówił bp Dajczak, dodając, że nieoczekiwane orędzia, wnoszące nowy powiew do życia, konfrontują także nas ze stagnacją przyzwyczajenia.
Pielgrzymka Mędrców rozpoczęła wędrówkę ludzkości ku Chrystusowi, który do dziś żyje w Kościele jako Zmartwychwstały. - Stąd tak ważne dziś pytanie: gdzie jest ten Nowonarodzony? - pytał biskup, przekonując, że Boga trzeba spotkać we własnej historii życia.
Biskup odniósł się także do tegorocznych okoliczności, które uniemożliwiły tłumne wyjście z orędziem objawienia Pana z kościołów na ulice. - Kiedy nie ma nas na ulicach, wtedy cud spotkania, cud świadectwa może uwidaczniać się w nas - mówił, przywołując relację współczesnego człowieka, zawartą w "Liście do koronawirusa", opisującym odarcie z przywilejów, zadań, możliwości pracy jako akt, który pomógł autorowi dojrzeć wartość tego, co najważniejsze, w tym relacji z Bogiem i ludźmi. - Ten czas bolesny i trudny może być czasem błogosławionym. Pielgrzymka Mędrców może odbyć się w głębi naszego serca - tłumaczył.
Biskup zauważył, że Mędrcy chcieli zrozumieć coś więcej niż to, co widziały ich oczy: odczytali nie tylko znaki na niebie, ale też znaki czasu. - Dla nich liczyła się prawda. Potrzebowali przy tym pokornej odwagi, brakującej ludziom, którzy prawdy nie poszukiwali - mówił.
Biskup przekonywał, że czytelne świadectwo życia chrześcijanina lub człowieka, który dopiero się nawraca, staje się dla innych światłem. - Co roku wychodziliśmy w tych dniach na ulicę, by ktoś mógł nas zobaczyć i dostrzec wiarę w to, że Boga, Jego światło, można rozpoznać w ludziach. Chodzi o to, by ciągle odbywać pielgrzymkę do Boga, by dać się uczynić Jego dzieckiem i by ci, którzy nigdy Ewangelii do ręki nie biorą, przeczytali choć odrobinę Ewangelii na nas, na naszych twarzach. O takie święto dzisiaj chodzi.
W południe w katedrze odbyły się inscenizacja "Opowieść o Mędrcach ze Wschodu" i rodzinne kolędowanie.