Pamięci alumna, wykładowcy i rektora - wyryto w kamieniu. Marmurową tablicą w pierwszą rocznicę tragicznej śmierci upamiętniono ks. dr. Wojciecha Wójtowicza.
Brewiarz, z zakładką na 13 stycznia, świadectwa i dyplomy, stuła, wyczytany niemal do cna „Dzienniczek” s. Faustyny, zapiski i szkice kazań, jakby prosto z biurka, czarna teczka. Fotografie przywołujące serdeczne wspomnienia. I księga, w której rok temu diecezjanie zapisywali swój smutek z powodu tej niespodziewanej śmierci. Ale nie tylko gablotką i zdjęciami społeczność seminaryjna przywołała pamięć o ks. Wojciechu Wójtowiczu.
Na ścianie korytarza, który przemierzał niezliczoną ilość razy powieszono marmurową tablicę.
- Upamiętnienie kogoś w kamieniu ma sens tylko wtedy, gdy upamiętni się go jeszcze w sercu i w życiu. Ksiądz Wojciech zajmował wyjątkowe miejsce w naszych sercach, więc serce nam o nim przez ten rok przypominało, wiele razy pytaliśmy, co by zrobił, co powiedział, jak by się zachował. Ale to, co kołacze się w sercu musi być kultywowane, nie może być tylko przelotnym uczuciem – podkreślał ks. dr Jarosław Kwiecień, rektor koszalińskiego seminarium i przypominał, że powieszona tablica staje się wyzwaniem.
- My musimy go nieść dalej tak, jak nieśli go na ramionach rok temu klerycy. Nieść modlitwą, ale również w sensie tego wszystkiego, co nam zostawił. Zachować ks. Wojtka w życiu, to uznać łaskę, jaką był dla tego domu i jego mieszkańców. Może teraz, z perspektywy czasu, doceniamy to bardziej. Bez czynienia legendy, bez kanonizowania, bo to nie nasze zadanie, ale trzeba uznać, że jego obecność była darem nieba dla tej wspólnoty, dla nas wszystkich. I naśladować – dodał.
Tablica opatrzona została fragmentem z Listu do Hebrajczyków: „Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę!”.
Z powodu obostrzeń związanych z pandemią w skromnej uroczystości uczestniczyli jedynie mieszkańcy seminarium oraz – za pośrednictwem internetowego przekazu – najbliższa rodzina ks. Wojciecha.