Ewa Golecka nie potrafi żyć bez pędzla w dłoni. No, może kilka dni. Kiedy nakłada farbę na płótno, wycisza się, modli, szanuje Boże dzieło.
Całymi godzinami przykuca albo klęczy przed zapełnianym kolorami podobraziem, często pokaźnych rozmiarów. Na jedno dzieło potrzebuje zaledwie dwóch dni, ale za to całkowicie wypełnionych twórczą pracą. Nogi wtedy bolą, w kręgosłupie łamie, ale dusza oddycha. Inaczej nie potrafi. Sposobem na życie Ewy Goleckiej z podsłupskiej Kobylnicy jest malarstwo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.