W Skrzatuszu odbyły się rekolekcje lectio divina. Z Zacheuszem zapoznał uczestników salwatorianin ks. Krzysztof Wons.
Poprzednie rekolekcje lectio divina, prowadzone przez ks. Wonsa, cenionego rekolekcjonistę i teologa duchowości, odbyły się w skrzatuskim Domu Pielgrzyma przed dwoma laty. Wielu z ich uczestników także tym razem przybyło, by pod jego kierunkiem pogłębiać umiejętność modlitwy słowem Bożym. Tym razem nie wokół Maryi, lecz wokół kontrowersyjnego bohatera Ewangelii - Zacheusza - zgromadziło się 26-28 lutego kilkadziesiąt osób z diecezji i spoza niej, w tym licznie reprezentowane osoby zakonne i przedstawiciele wspólnot.
Już na wstępie nauk pod wspólnym tytułem "Ocalony przez Miłosiernego" wszyscy dowiedzieli się, że 6 konferencji, częste medytowanie Biblii i czas spędzony w pełnym milczeniu mają im posłużyć ku temu, by Zacheusza potraktować jako swojego bliźniaka. Mogli więc poznać publicznego krzywdziciela o wielkich pragnieniach, jego opustoszały dom wypełniony dopiero obecnością Jezusa, religijny tłum bez miłosierdzia.
- Zacheusz czuje się małym człowiekiem, a spojrzenia ludzi przypominają mu jego małość, małostkowość - zaprezentował zwierzchnika celników ks. Wons. - On jednak nie potrafi uwolnić się od ich spojrzenia i nie umie inaczej patrzeć na siebie.
Rekolekcjonista pokazywał, że jednak nawet mały duchowo człowiek, który innych widział przez pryzmat portfela, może mieć dobre pragnienia, a to już oznacza wkroczenie w życie łaski. - Zacheusz, wspinając się na sykomorę, chce czegoś więcej niż zaspokojenia ciekawości, kim jest Jezus. On pragnie prawdziwego spotkania i czuje się przez to pragnienie pociągany - mówił, przekonując, że wszyscy jesteśmy Zacheuszami.
Ksiądz Wons uczył słuchaczy sposobów czytania Biblii. Na przykładzie drzewa sykomory, czyli zdziczałej figi, prowadził przez lekturę alegoryczną tekstu. - To, co się rozgrywa na scenie, opowiada o tym, co jest głębiej, co ukrywa się pod powierzchnią wydarzeń. To sens duchowy, który powinniśmy odkryć - zachęcał. I wyjaśniał, że Jezus w tej scenie jawi się jako nacinacz sykomor, który spuszczając cierpki sok z owoców, czyni je smacznymi i pożywnymi.
Wyjaśniał dalej znaczenie Chrystusowej interwencji w ludzkie życie. - Konieczna jest przemiana, ale samo drzewo nie dokona procesu oczyszczenia swoich owoców. Potrzebna jest interwencja z zewnątrz - mówił za Benedyktem XVI, wyjaśniając, że odwieczny Logos musi naciąć ludzką kulturę i jej owoce, kulturę myślenia, pracy, przeżywania, traktowania siebie i innych. On ją oczyszcza i daje dojrzałość.
Karol Kacprzak spod Poznania jest przekonany, że chrześcijanin potrzebuje nauczyciela w studiowaniu Pisma Świętego. - Przyjechałem, żeby odzyskać lepszy słuch na słowo Boże. Pomaga mi w tym fenomen rekolekcjonisty, który z kilku wersetów Pisma Świętego przygotowuje cały program rekolekcji czy pisze książkę - powiedział. - Samemu można czytać tekst, lecz niewiele z tego wychodzi. Dopiero nauczyciel, jak dobry dyrygent, potrafi pokierować, powiedzieć: "Tu się zatrzymaj, tu zrób akcent". To do mnie przemawia. Przeżyłem tu absolutnie dobry czas.
Pan Karol jest muzykiem i - jak wyjaśnia - takie omawianie Ewangelii nie dłuży się, gdyż wydobywa z niej muzykę. - Sam tekst trafia głównie do rozumu, a rozum jest zdradliwy i już nieraz wywiódł mnie na manowce. Natomiast muzyka, jako emanacja Boskiego piękna, trafia do serca. Z nauk ks. Wonsa od lat uczę się więc relacji z Bogiem, odmrażam moje serce na bliskość, tak jak z ojcem.