W hospicjum w Koszalinie drzwi dla gości są póki co zamknięte. Ale Dzień Kobiet świętować trzeba.
Okno na świat
Pandemia ogranicza działalność hospicjum. Na przykład Pola Nadziei już po raz drugi odbędą się wirtualnie. To strata, bo przeprowadzona zdalnie kampania jest mało efektywna. – W ubiegłym roku udało nam się zebrać do wirtualnej puszki 4 tys. złotych, podczas gdy rok wcześniej w tradycyjny sposób uzbieraliśmy 55 tys. zł. To pokazuje, że akcje internetowe nie cieszą się powodzeniem. A koszty, które ponosimy ze względu na większe zużycie środków ochrony sanitarnej, są dużo większe, m.in. dlatego że są one droższe niż przed pandemią – mówi Grażyna Zięba, dyrektor hospicjum.
Wirtualna puszka już jest otwarta, zaś tradycyjne Pola Nadziei zagoszczą w centrach handlowych, na giełdzie i ulicach 27 i 28 marca.
Pandemia zmienia także zwyczaje hospicjum. Przede wszystkim dotyka rodziny, które nie mogą odwiedzać swoich bliskich. – To sprawia ogromną przykrość nam wszystkim, samo odmawianie prośbom rodzin jest uciążliwe – mówi dyrektorka.
Teresa Krysztofiak zauważa, że pandemia dezorganizuje działania wolontariuszy. Tych stałych, którzy troszczą się o pacjentów bezpośrednio, jest ok. 20. – Oni wciąż czekają na możliwość powrotu do łóżek pacjentów, są gotowi zaszczepić się, by móc przestąpić nasze progi – mówi. – Ich obecność to także odciążenie personelu i bycie oknem na świat dla chorych, choćby poprzez relacjonowanie im tego, co dzieje się na zewnątrz czy w ich życiu.
Gorzej z młodzieżą, która w normalnych warunkach przychodzi tu z różnymi inicjatywami – teraz drzwi są przed nią zamknięte. Fakt, niedawno przedszkolaki wykonały bibułkowe kwiaty na Pola Nadziei, harcerze nagrali piosenki, ale szeroki wolontariat zamarł. – To trzeba będzie później koniecznie nadrobić – mówi koordynatorka – podszkolić nowych wolontariuszy, rzucić w ziemię te nowe ziarenka.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się