Biskup koszalińsko-kołobrzeski przewodniczył Mszy krzyżma w koszalińskiej katedrze. Kapłani odnowili przyrzeczenia złożone w dniu święceń.
W homilii biskup zwrócił uwagę na trójstopniowość sakramentu święceń (diakonat, prezbiterat, episkopat), proponując jej interpretację nie w duchu awansu czy godności. - Te stopnie wyrażają tylko i wyłącznie, i aż, stopnie zaangażowania i ofiary - mówił biskup.
Homilia w całości do obejrzenia w materiale "Dobrych Mediów"
Wielki Czwartek - Msza krzyżmaOdnosząc się do kryzysu, w jakim obecnie znajduje się Kościół w różnych kontekstach, biskup powiedział: - Ten czas, który teraz przeżywamy, jest bez wątpienia czasem, w którym dochodzimy do ważnej dla nas prawdy o nas samych, o wspólnocie uczniów Jezusa, o Kościele.
Jak stwierdził, niezależnie od okoliczności, realizowanie misji Kościoła nie może zostać wstrzymane. - Dobra Nowina ma być głoszona ludziom, przede wszystkim tym, którzy mają się źle, niezależnie od okoliczności - sprzyjających, niesprzyjających czy wrogich - mówił biskup.
Nawiązując do myśli papieża Franciszka z najnowszej książki "Powróćmy do marzeń", w której mówi on o kryzysie jako o sytuacji, z której nie wychodzi się już takim samym, biskup zachęcał: - Trzeba pozbyć się myślenia i czekania, kiedy wróci to, co było. Nie warto czekać, bo nie wróci. Będzie nowy czas z nowymi wyzwaniami i zadaniami.
Komentując sytuację związaną z pandemią i obostrzeniami, które powodują, że w celebracjach Triduum Paschalnego wielu wiernych nie będzie mogło uczestniczyć, biskup odwołał się do myśli św. Jana Pawła II, który wzywał do ponownego "zdumienia się Eucharystią".
- Trzeba zawsze odzyskiwać to zdumienie. Te słowa w kontekście ograniczeń i problemów, które przeżywamy, mogą brzmieć jak prowokacja. Ale muszą się stać Bożą prowokacją. Bo właśnie, kiedy boli, że nie można być, odkrywamy też eucharystyczną wartość. Rodzi się zdumienie, że na szczęście ta niemożność boli. Jeżeli nie boli, to jest to znak choroby. Gdy nie ma reakcji bólowej organizmu, sygnalizującej, że coś jest nie tak, to nie jest dobrze. To ważny sygnał w życiu biologicznym i niemniej ważny we wspólnocie Kościoła - mówił biskup, dodając: - Jeżeli w naszych sercach jest trochę tego bólu, to dobrze. Dziękujmy za niego.
Kaznodzieja podkreślił, że trudności spowodowane przez pandemię są też wielkim bólem dla samych kapłanów, których powołaniem jest sprawowanie Eucharystii, na której ze względu na kryzys epidemiczny jest znacznie mniej uczestników.
Komentując ten stan, biskup powiedział: - Nie ma cienia wątpliwości, że jakaś część wspólnoty nam zaginęła. Trudniej się idzie z Ewangelią. Nie można więc nie zadać sobie pytań: "Jakie drogi są właściwe?", "Które z tych dróg są dzisiaj na tyle drożne, aby można było po nich iść z Ewangelią?".
Biskup przypomniał, że drogą, której nie jest w stanie zablokować pandemia ani żaden inny kryzys, jest świadectwo kapłańskiego życia.
- Bardzo wiele, a nawet wszystko zależy od tego, czy Ewangelia miłości będzie wypisana na naszym współczesnym życiu Kościoła. To bardzo ważne, aby ci, co są na obrzeżach, są poza, mają w sercu niechęć, a nawet nienawiść, ją zobaczyli. Jeśli postąpimy inaczej, zrobimy z Ewangelii ideologię i dyskusjom nie będzie końca, i będą one bezowocne. Istnieje ryzyko, że zrobimy z miłości teorię, że nie będzie już pisana nadzieją, że zamkniemy ją w głoszonych słowach, że nie przedrze się ona do naszej egzystencji, że będziemy spieszyć się do świątyni jak kapłani z przypowieści o Dobrym Samarytaninie, a obok będzie leżał człowiek poraniony. A dzisiaj takich leżących i poranionych jest bez liku. Ktoś musi się zatrzymać i pochylić nad nimi, i to z miłością - mówił biskup.
Kończąc tę myśl, dodał: - Żaden kryzys ani pandemia nie potrafią tego unieszkodliwić. Przeciwnie, kryzys może stać się klimatem i rzeczywistością, w której jeszcze wyraziściej każdy werset miłości napisany życiem będzie czytelny i widoczny.
Podczas Mszy krzyżma biskup pobłogosławił oleje chorych, katechumenów i konsekrował krzyżmo.
Swoje jubileusze kapłańskie świętowali księża wyświęceni 65, 60, 50 i 25 lat temu.
Uroczystość odbyła się w reżimie sanitarnym. Wszyscy koncelebransi sprawowali liturgię w maseczkach. W uroczystości wzięło udział znacznie mniej księży niż zwykle. W katedrze obecni byli tylko dziekani, którzy zawiozą pobłogosławione oleje do parafii swoich dekanatów oraz niektórzy jubilaci.