Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Żeby małe serduszko biło

Dla Frania nawet płacz może być śmiertelnie niebezpieczny, ale od pierwszych chwil dzielnie walczy o życie. Barwiczanie zjednoczyli się, by wspomóc malca i jego rodziców.

Nie brakowało chętnych, by na przykościelnym placu otworzyć serca i portfele i wesprzeć 13-miesięcznego Franka Brzeczkę, który potrzebuje pilnej operacji w austriackiej klinice. Za sprawą najlepszych gospodyń w okolicy i potrafiących wyczarować cudeńka rękodzielników konto chłopca zasiliło ponad 11 tys. złotych.

– Pomyśleliśmy, że nie można takiego apelu zostawić bez odpowiedzi. Po to przecież jesteśmy, żeby pomagać potrzebującym. Nawet w tak trudnej, pandemicznej sytuacji, w jakiej jesteśmy, nie możemy przejść obojętnie wobec kogoś, kto potrzebuje naszego wsparcia – mówi Anita Bujak, prezes parafialnej Caritas w Barwicach, który zorganizował kiermasz charytatywny.

Żeby uratować małe serduszko chłopca, po garnki, patelnie i blachy sięgnęły mistrzynie kulinarne z okolicznych wsi. – Kiedy tylko usłyszałyśmy o Franku, od razu zabrałyśmy się do roboty. Pierogi, ciasta, pączki, przetwory... – wylicza Grażyna Pawłowska, sołtys pobliskiej Grzmiącej i szefowa Koła Gospodyń Wiejskich. – Bardzo lubimy piec i gotować, ale to też nasz odruch serca, żeby pomóc tam, gdzie możemy się przydać. Człowiek od razu myśli, że kiedy i jego dotknęłoby nieszczęście, jego dzieci czy wnuki też chciałyby mieć wokół siebie ludzi, którzy przyjdą z pomocą – dodaje w przerwach między nakładaniem porcji ciasta dla kolejnych chętnych.

Życie, które dał Bóg

Franio na co dzień jest niezwykle uśmiechniętym chłopcem. Także dlatego, że rodzice robią wszystko, co w ich mocy, żeby malec nie płakał. Nawet zwykły płacz to zbyt duży wysiłek fizyczny. Dlatego tak pilne jest wykonanie operacji, która uratuje chłopca. O tym, że Franek przyjdzie na świat z wadą serca, jego rodzice dowiedzieli się przed samym porodem. – Nikt nie sądził jednak, że wada będzie aż tak poważna. Sądziliśmy, że z powodzeniem będzie można zoperować ją w Polsce. Okazało się, że Franek ma bardzo wąskie łożyska płucne. Jedynie prof. Mair z austriackiej kliniki w Linzu podjął się zoperować serduszko Franciszka. Termin mamy na lipiec, a więc całkiem niedługo – opowiada Marta Brzeczka. Koszt samej operacji to 440 tys. złotych. – Kiedy tu rozmawiamy, mamy już 278 tysięcy. By sfinansować operację, brakuje nam mniej niż połowa! To niesamowite! Sami nigdy nie dalibyśmy rady tego zgromadzić, nie wiem nawet, czy mielibyśmy taką zdolność kredytową – przyznaje wzruszona mama chłopca, sprawdzając aktualny stan zbiórki na portalu Siepomaga.

Kiedy rówieśnicy Franka stawiają pierwsze kroki, on nie jest w stanie jeszcze samodzielnie usiąść. Ma słabiutkie mięśnie brzuszka po operacji przewodu pokarmowego, którą przeszedł w 6. dobie życia. Chłopiec ma też chorobę genetyczną. – Dzieci z zespołem Williamsa są specyficzne ze względu na dysmorfię twarzy, mają też upośledzenie umysłowe w stopniu umiarkowanym, ale tego wcale się nie obawiamy. Teraz najważniejsze jest, żeby Franio żył i był z nami. To życie, które dał nam Pan Bóg, i nie chcemy go tak szybko stracić – dodaje pani Marta ze łzami w oczach.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy