Dla Frania nawet płacz może być śmiertelnie niebezpieczny, ale od pierwszych chwil dzielnie walczy o życie. Barwiczanie zjednoczyli się, by wspomóc malca i jego rodziców.
Ze wspólnotą łatwiej
Franek jest szczecinecczaninem, ale z Barwic pochodzi jego tata. Nie zabrakło więc w mieście ludzi, którzy pospieszyli z pomocą na apel młodych rodziców. – Cieszę się, że barwiczanie tak mocno i ofiarnie się angażują, bo to nie pierwsza taka akcja. W niewielkiej miejscowości, przy braku pracy i w ciężkim czasie pandemii potrafią wykrzesać z siebie tak wiele – chwali swoich parafian ks. Adam Paź. – Ważnym aspektem tego typu wydarzeń jest poczucie wspólnoty. O to też chodzi w działalności parafii, żebyśmy byli wspólnotą, na którą w potrzebie można liczyć, z którą łatwiej znosić wszelkie trudności i przeciwieństwa – dodaje barwicki proboszcz. O tym, jakie znaczenie ma dla rodziny Brzeczków takie wsparcie, mówi wzruszenie pani Marty. – Gardło mam ściśnięte, ręce mi się trzęsą. Ta pomoc przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Zaczynając zbiórkę, byłam załamana. Dzięki tym ludziom wierzę, że Franio będzie żył – uśmiecha się mama chłopca.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się