Ponad stu cudzoziemców - rodziny z dziećmi - wzięło udział w integracyjnym spotkaniu w Koszalinie.
Byli to głównie Ukraińcy, którzy jako podopieczni Caritas korzystają z pomocy Centrum Wsparcia Integracji (CWI) w Koszalinie. Pretekstem do spotkania były obchody Dnia Dziecka. Planowaną na sto osób imprezę plenerową organizatorzy powiększyli o kolejne 50 miejsc, gdyż tylu było chętnych. Ułatwieniem dotarcia na opłotki miasta były kursy autobusów, które dowoziły 12 czerwca kolejne grupy na tereny rekreacyjne wokół Centrum Edukacyjno-Formacyjnego. Pogoda dopisała, na uczestników czekały grill, konkursy sprawnościowe, dmuchany zamek, a na najsprawniejszych wartościowe nagrody – 3 tablety.
Pod opieką działającego od września ubiegłego roku w Koszalinie Centrum Wsparcia Integracji, które pomaga obcokrajowcom w sprawach prawnych, dotyczących stałego pobytu, zatrudnienia, komunikacji w języku polskim, jest 480 obcokrajowców. W większości to obywatele Ukrainy, którzy dotąd nie mieli okazji spotkać się w dużym gronie – z powodu pandemii kilka zaplanowanych większych spotkań się nie odbyło.
– Przez te kilka miesięcy udało nam się bardzo dużo zrobić. W dwuletnim planie mieliśmy dotarcie do 500 obcokrajowców, a po 8 miesiącach już niemal wypełniliśmy to zadanie – wylicza Grzegorz Czerpak, doradca integracyjny CWI. – Ludzie widzą, że nasza pomoc jest realna, wracają do nas po kilka razy z różnymi sprawami. Dzielą się z nami swoimi problemami, które staramy się rozwiązać.
Lidia Kozińska z CWI zauważa, że jednym z głównych problemów obcokrajowców jest słaba integracja ich potomstwa z polskimi rówieśnikami. Na to składają się trudności wynikające z pandemii: zajęcia zdalne, brak spotkań z rówieśnikami. – Dzieci obcokrajowców są podwójnie skrzywdzone, bo z powodu pandemii siedziały niemal rok w domu podobnie jak nasze polskie dzieci, ale też nie miały w tym czasie znajomych i możliwości kontaktu poza lekcjami z innymi dziećmi. To osłabiło ich psychikę. Organizując ten Dzień Dziecka chcieliśmy chociaż w małym stopniu im wynagrodzić.
Takie trudności napotkały dzieci pani Zoriany, która mieszka z rodziną w Koszalinie od niespełna roku. Jej dzieci, syn Nazar i córka Solomija, nie są jeszcze dobrze zintegrowane z polskimi rówieśnikami. Słabo radzi sobie z tym zwłaszcza syn. – Ten rok był bardzo trudny dla nich, ale nie żałujemy przyjazdu do Polski – mówi pani Zoriana. Sama jest pielęgniarką i liczy, że będzie mogła wykonywać w Polsce ten zawód, póki co jednak pracuje w szpitalu w Koszalinie jako salowa. – Mam babcię Polkę i bywałam wcześniej w Polsce wiele razy. Przyjechaliśmy tutaj i chcemy zostać na stałe.