Harcerze i harcerki z ZHR przebywają na obozie w lasach niedaleko miejscowości Krąg. - Nie wyobrażam sobie życia bez harcerstwa - mówi jeden z uczestników.
Obóz trwa w tym roku 3 tygodnie. Bywało, że harcerze spędzali w lesie nawet miesiąc. - To jest zawsze za krótko. Tak przynajmniej twierdzą nasi uczestnicy - mówi ks. Łukasz Gąsiorowski, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego koszalińskiej kurii, na obozie podharcmistrz i komendant zgrupowania, a przede wszystkim po prostu druh. - Takie odejście z domu jest potrzebne. Dopiero po paru dniach przestaje dzieciom przeszkadzać szum świata zewnętrznego - dodaje komendant.
Dzieci na obozie zdobywają umiejętności manualne w różnych dziedzinach, nawet np. w kaletnictwie czy szyciu. Uczą się tzw. pionierki, posługiwania się mapą, obserwują przyrodę - także przez mikroskop, malują, rzeźbią, grają na instrumentach czy biorą udział w grach terenowych. Oprócz tego obóz harcerski daje dzieciom prawdziwą lekcję dyscypliny, porządku, koleżeństwa i odpowiedzialności za innych.
Skórzane etui, wykonane przez harcerzy podczas obozu. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość- Czasami to właśnie na obozie ktoś po raz pierwszy w życiu trzyma w ręku młotek czy piłę. Dzięki temu harcerze potrafią więcej niż ich rówieśnicy. To jest prawdziwa praca nad sobą - mówi ks. Gąsiorowski.
- Kiedy rozmawiam z rodzicami, często mówią, że w harcerstwie ich dziecko otrzymało to, czego bardzo potrzebowało. Myślę, że jest to nawet jakieś ocalenie przed tym, co złe w świecie. Harcerstwo jest bowiem pójściem pod prąd, daje inne spojrzenie na rzeczywistość. Choćby to, że prawo harcerskie zabrania używania papierosów czy alkoholu, kształtuje dobre postawy, które procentują w dorosłym życiu - mówi duszpasterz.
W ZHR zwraca się także uwagę na formację duchową. - Patrzymy na człowieka integralnie. Rozwój duchowy jest więc istotny. Nasza organizacja ma źródła chrześcijańskie. Na obozie codziennie jest Msza św., w której każdy może uczestniczyć. Jest codzienna modlitwa, a ja jako ksiądz służę także pomocą, rozmową, spowiedzią. Niedawno świętowaliśmy wspomnienie Matki Bożej z Góry Karmel i ponad 20 osób przyjęło szkaplerz - mówi ks. Gąsiorowski.
Ks. Łukasz Gąsiorowski w obozowej kaplicy. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto GośćObóz jest doskonale przygotowany logistycznie pod względem technicznym i sanitarnym. Wszystko, począwszy od łóżek, szafek, pryszniców, aż po kuchnię i kaplicę, wykonane jest przez samych harcerzy.
Życie na obozie uczy także postaw proekologicznych. Harcerze segregują śmieci, a całość zapotrzebowania na prąd pochodzi z minifarmy fotowoltaicznej, zainstalowanej i obsługiwanej przez nich samych.
Minifarma fotowoltaiczna zasilająca obozowisko. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto GośćTomek Wysocki z Koszalina w ZHR jest od 8 lat. Jak mówi, harcerstwo dało mu pewność siebie i otwartość na ludzi. - Tutaj zdobywa się przyjaźnie do końca życia. Zawsze najbardziej niezapomniane na obozie są wyjścia w las, kiedy trzeba sobie wszystko przygotować i przetrwać. Sprawdza się nasza samodzielność - dodaje.
Tomek Lisowski z Koszalina w ZHR jest od ponad 10 lat. - Nie wyobrażam sobie życia bez harcerstwa. Na początku fascynowała mnie odmienność tego stylu życia. Kiedy przyjechaliśmy na obóz, powiedziano nam: "Macie tu siekiery, młotki, piły i zbudujcie sobie łóżka". To było takie niesamowite, że ja, mając 13 lat, miałem sobie sam zbudować meble... Ktoś mi zaufał i dał narzędzia. Czekałem na to - mówi harcerz.
Z czasem zaczął coraz bardziej chłonąć także wartości, którymi żyje harcerstwo, a które często idą pod prąd dominującej kultury. - Dla mnie nie jest to trudne. Mam wartości, które pomagają mi żyć i które są piękne - mówi bez wahania.
Obozowisko zlokalizowane jest niedaleko miejscowości Krąg w gminie Polanów, nad jeziorem Długim. W leśnych ostępach przebywa ponad setka harcerzy i harcerek z czterech drużyn - trzech koszalińskich i jednej szczecineckiej. Wszystkie one zrzeszone są w Szczepie "Sztorm" Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.