Z Duninowa do Łeby wyruszył dwudniowy rowerowy rajd pielgrzymkowy szlakiem św. Jakuba.
Wśród 12 cyklistów, którzy 22 lipca wystartowali z Duninowa, są także mieszkańcy Ustki, Wodnicy, a nawet Małopolski i Śląska. Dwudniowe pielgrzymowanie rozpoczęli Mszą św., zatrzymali się w parafii pw. Gwiazdy Morza w Ustce na modlitwę i spotkanie z Włodzimierzem Lipczyńskim, przewodnikiem po Słowińskim Parku Narodowym, który opowiedział im o walorach trasy przebiegającej wzdłuż środkowego wybrzeża Bałtyku w kierunku Mierzei Łebskiej. Do Łeby zmierzają ustecką "trasą zwiniętych torów", potem przez Słowiński Park Narodowy. W Smołdzinie, gdzie nocowali w parafii, zwiedzili zabytkowy kościół i spędzili wieczór przy ognisku.
Rajd to inicjatywa ks. Jerzego Wyrzykowskiego, proboszcza parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Duninowie, który od lat mobilizuje wiernych do rekreacji połączonej z przeżyciem duchowym. To już czwarta wyprawa rowerowa w tej parafii. W poprzednich latach wierni pielgrzymowali na dwóch kółkach do Częstochowy i Łeby.
- Ta pielgrzymka ma wymiar duchowy, ale nie tylko - mówi ks. Wyrzykowski. - Ważna jest dbałość o kondycję, tym bardziej że coraz więcej spędzamy czasu przed komputerami. Dlatego proponuję moim parafianom i gościom przebywającym u nas w schronisku, by połączyć te dwa wymiary. To frajda dla grupy, no i zawsze warto się coraz bardziej integrować.
Ekipa pielgrzymów przed kościołem pw. NMP Gwiazdy Morza w Ustce. Katarzyna Matejek /Foto Gość
Pani Danuta z Wodnicy codziennie jeździ na rowerze. Razem z towarzyszącymi jej na rajdzie siostrą i kuzynką pokonuje spore trasy, jednak na pielgrzymce rowerowej jest po raz pierwszy. -
Bliźniaczki Marta i Agnieszka podróżują razem z mamą Iwoną i tatą Januszem. Na smyczy biegnie za nimi ich pupil - pies Kesi. Wszyscy pochodzą z Wieliczki i zdarza im się rekreacyjnie jeździć całą rodziną po Małopolsce. - Każde wakacje spędzamy na rowerach, to fajny sposób uprawiania sportu. Gdy przyjeżdżamy nad morze, odmawiam jeżdżenia autem, poruszamy się tylko na dwóch kółkach - mówi pan Janusz. - Warto organizować takie wydarzenia w parafiach, bo mimo wszystko ma to, jako pielgrzymka, inny niż tylko sportowy wymiar.
W pierwszej części wyprawy rodzinie z Wieliczki towarzyszy pies Kesi. Katarzyna Matejek /Foto Gość