W Złocieńcu rozpoczęło się jego kapłaństwo i tu, przedwcześnie, się zakończyło. Najmłodszy ze złocienieckich zmartwychwstańców odszedł nagle 3 sierpnia.
Choć kapłan od roku zmagał się z wycieńczającą organizm chorobą, jego śmierć jest dla wspólnoty, w której posługują księża zmartwychwstańcy, ogromnym szokiem.
– Informacja o śmierci Piotra spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Tym boleśniejsza, że w ostatnim czasie Złocieniec pożegnał kilku kapłanów. I nikt się nie spodziewał, że właśnie Piotr będzie przekraczać próg wieczności – przyznaje ks. Wiesław Hnatejko, który do niedawna był proboszczem złocienieckiej parafii Wniebowzięcia NMP.
Wiadomość o śmierci współbrata zastała go w drodze do nowych obowiązków.
– Wyjeżdżając ze Złocieńca ani przez sekundę nie myślałem, że to nasze ostatnie pożegnanie. W poniedziałek, zabierając ostatnie rzeczy, dowiedziałem się, że musi jechać do szpitala, bo pogorszyły się wyniki. Uścisnęliśmy się po bratersku. Powiedziałem, żeby dbał o siebie i że może na mnie liczyć. Popatrzył się, uśmiechnął, choć był bardzo słaby – dodaje.
Duchowny pochodził z Pomorza, urodził się w Gdańsku. Po maturze rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym Zmartwychwstańców w Krakowie. Jego kapłaństwo zaczęło się w Złocieńcu. Razem z pochodzącym z tej parafii kolegą kursowym ks. Tomaszem Rostkiem przyjęli święcenia kapłańskie z rąk bp. Edwarda Dajaczka w złocienieckim kościele Wniebowzięcia NMP.
Wrócił tu przed dwoma laty jako najmłodszy z wikariuszy złocienieckiej wspólnoty. Był katechetą, przygotowywał dzieci i młodzież do sakramentów, opiekował się ministrantami.
– Praca z dziećmi niezwykle go cieszyła i robił to rewelacyjnie. Nie brakowało mu pomysłów ani cierpliwości. Co niedzielę głosił najmłodszym słowo Boże, pięknie przygotowywał dzieci do I Komunii świętej. Nie stroje były ważne, nie ustawienie pod sznurek, ale to żeby dzieci i ich rodzice pięknie przeżyły spotkanie z Jezusem – wspomina współbrata ks. Hnatejko.
Ostatni rok zmagał się z niewydolnością nerek. Wyniszczające organizm dolegliwości znosił mężnie.
– Na ile miał sił, wypełniał obowiązki i do końca służył ludziom. Dawał piękne świadectwo niesienia krzyża cierpienia i ogromnego zaufania Opatrzności. Powtarzał, że wszystko w rękach Boga – dodaje były proboszcz ze Złocieńca.
Ksiądz Piotr Bulczak odszedł 3 sierpnia w szpitalu w Drawsku Pomorskim, dokąd trafił z powodu pogarszających się wyników badań. Miał 36 lat.