Był łzy wzruszenia, podziękowania i zapewnienie, że to nie koniec sportowej kariery. W rodzinnym mieście setki osób witały Małgorzatę Hołub-Kowalik.
Rodzinne miasto na Rynku Staromiejskim przygotowało dla mistrzyni olimpijskiej prawdziwą fetę. Złota i srebrna medalistka nie kryła wzruszenia i zaskoczenia.
- Mąż mówił, że będzie powitanie, ale spodziewałam się rodziny, przyjaciół - góra trzech osób. To, co się tutaj dzieje, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Jestem tak wzruszona, że mogę się popłakać - przyznała Małgorzata Hołub-Kowalik, widząc skandujący jej imię tłum kibiców.
Z Tokio przywiozła dwa medale. W biegu sztafetowym 4x400 m razem z Natalią Kaczmarek, Igą Baumgart-Witan i Justyną Święty-Ersetic zdobyły srebrny medal. Jako uczestniczka ekipy w sztafecie mieszanej wywalczył także złoty medal. To także dzięki jej fenomenalnemu biegowi biało-czerwony zespół awansował do finału.
- Ile ważą takie medale? 18 lat ciężkiej pracy. Wiele łez, szczęścia, ale i cierpienia. Tego nie da się przeliczyć na gramy - odpowiedziała na jedno z pytań zadanych przez dziennikarzy.
Koszalinianka po zdobyciu dwóch olimpijskich medali stała się najwybitniejszą sportsmenką w historii miasta. Przed nią na podium igrzysk olimpijskich stanął tylko judoka Marian Tałaj, który wywalczył brąz w Montrealu w 1976 roku.
- Pan Marian powtarzał mi: "Gosia, zdobądź w końcu ten medal, bo ile mogę chodzić sam na te spotkania dla olimpijczyków". Wyjeżdżając do Tokio po cichu liczyłyśmy na brązowy medal, ale nawet nie myślałam o złocie i srebrze. To spełnienie marzeń każdego sportowca - przyzwała wzruszona biegaczka.
Sportsmenka dziękowała trenerowi, rodzinie i koszalinianom, od których dostawała wiele sygnałów wsparcia. Z krążkami na szyi obiecała, że - wbrew wcześniejszym zapowiedziom - nie kończy sportowej kariery.
- Jestem przykładem, że nie tylko w wielkich miastach można zdobywać sukcesy. Jeżeli się ciężko pracuje, to można spełniać marzenia. Liczę, że to nie koniec medalistów z Koszalina - mówiła zanim zeszła ze sceny do kibiców, dodając do gratulującego jej włodarza miasta: - Dlatego, panie prezydencie, liczymy na renowację tartanu - co zostało przyjęte gromkimi brawami.
Prosiła też, żeby trzymać kciuki za koszalińskich paraolimpijczyków, którzy wkrótce wylatują do Tokio.