Jest to najprężniej rozwijające się apostolstwo w diecezji. Należą już do niego tysiące ludzi. Pandemia nie zahamowała jego rozwoju.
Mowa o Apostolacie Maki Bożej Pielgrzymującej, rozwijanym i promowanym przez Ruch Szensztacki.
Niewielkie kapliczki z wizerunkiem Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej od kilku lat trafiają do rodzin, które chcą je przyjmować, stając się okazją do wspólnego spotkania w gronie rodzinnym i sąsiedzkim.
Ponad 70 członków apostolatu wzięło udział w rekolekcjach formacyjnych, które od 20 do 22 sierpnia odbywały się w koszalińskim CEF.
- Na początku sądziłam, że to po prostu kolejna forma modlitwy. Po jakimś czasie zauważyłam, że kiedy kapliczka jest w domu, zaczyna się coś dziać, jakby była w nim obecna jakaś osoba. Miałam wrażenie, że przyjmując kapliczkę, przyjmuję człowieka - dzieli się Irena z Miastka.
- Maryja nigdy nie przychodzi z pustymi rękami. Ona wnosi w dom Jezusa, a skoro tak, to także pokój, radość i siłę do życia - tłumaczy ten fenomen s. Celina Junik, odpowiedzialna w diecezji za działanie apostolatu.
Wszyscy uczestnicy sierpniowych rekolekcji w CEF. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto GośćW czym tkwi siła tej propozycji duszpasterskiej? - Myślę, że ta siła jest w sanktuarium szensztackim. Ono jest źródłem tego apostolatu. To stamtąd Maryja wyrusza do domów w znaku kapliczki. Poza tym forma apostolatu jest bardzo prosta. Ludzie, jak widać, potrzebują jej, ponieważ dzisiaj często nie mają czasu na nie wiadomo jak długie modlitwy. Przyjmując kapliczkę mogą przez cały dzień trwać w obecności Maryi - mówi s. Celina.
Tłumacząc istotę pielgrzymowania kapliczki, wyjaśnia: - Chodzi o to, żeby przez zaproszenie Maryi do domu nauczyć się tego, że Ona chce być z nami obecna na co dzień. To nie jest tak, że kontakt z Maryją i z Panem Bogiem mamy dopiero wtedy, kiedy klękamy np. do Różańca. Obecność tej kapliczki przypomina, że Ona po prostu jest w naszym domu. Wszyscy wykonują normalnie swoje zajęcia i czasami na Nią spojrzą, gdy jest jakiś problem, powierzą go Jej.
- Kiedy przyjęłam Maryję po raz pierwszy, czułam się spięta. Nie wiedziałam jak się zachować. Potem Ona niejako weszła do mojej codzienności i po prostu jest ze mną. Wszystko Jej zawierzam, rozmawiam z Nią. Ona rozwiązuje problemy jak supełki. Gdy zaczęła się pandemia, ogarnął mnie ogromny lęk. Oddałam Jej to wszystko i bardzo mi pomogła - mówi Stenia z Drawska Pomorskiego.
Członkini apostolatu zauważa konkretne zmiany w swoim życiu od czasu, kiedy w jej domu gości Matka Boża. - Staram się w każdym napotkanym człowieku dostrzegać to, co najlepsze. Kiedyś tak nie było. Poprzez krąg poznałam też wspaniałych ludzi, z którymi się związałam. Są moim przyjaciółmi, na których zawsze mogę liczyć. Dziękuję Panu Bogu za tych ludzi.
W 70 parafiach w diecezji funkcjonuje obecnie niemal 400 kręgów. Do każdego z nich należy po kilkanaście rodzin. W apostolacie działa więc co najmniej kilka tysięcy osób, niekoniecznie zaangażowanych na co dzień w Ruch Szensztacki.