To miejsce jest wotum wdzięczności za życie otrzymane od Boga. I znak drogowy: miłość to właściwy kierunek.
Jedni się dziwią, inni przystają, robią znak krzyża. Kapliczka na prywatnej posesji to w pomorskim krajobrazie nieczęsty widok. Basia i Edward Kostyszynowie wypatrują ich zawsze w podróży. − Bo kapliczka to dobry punkt, żeby się zatrzymać: i fizycznie, i duchowo – kiwa głową pan Edward. Chcieliby, żeby ta, którą ustawili przy domu, też była takim miejscem przystanięcia w codziennej bieganinie dla tych, którzy idą tędy do pracy, dla przemierzających tę ulicę działkowiczów, dla sąsiadów. Tym chyba spodobał się pomysł, że Matka Boża zamieszkała na ich osiedlu. – Jak zaczynaliśmy pracę, zatrzymała się jedna sąsiadka i pyta, co to za dziurę kopiemy. Mówię, że kapliczkę będę stawiać. Zaniemówiła. Innego dnia ktoś przejeżdżał i pytał, czy to wędzarnia będzie czy grill. Inni zastanawiali się, czyj to pomnik. Ale na poświęcenie przyszło dużo ludzi – opowiada pani Basia.
Obiecałam
To w jej sercu zrodził się pomysł zrobienia przydomowej kapliczki. Pierwszej w mieście. Zaczęło się od protestów proaborcyjnych. – Dotarły i do Białogardu. Słyszałam protestujące kobiety i pomyślałam, że jedyne, co mogę zrobić, to się modlić. Wzięłam różaniec do ręki, chodziłam po podwórku i modliłam się, żeby Pan Jezus wlał miłość w serca kobiet i mężczyzn, którzy mogą rozważać dokonanie aborcji – opowiada.
A potem cała rodzina zachowała na COVID. Kiedy jednej nocy pani Basia czuła się wyjątkowo słabo, złożyła Maryi obietnicę. – Ale ze mną jej nie skonsultowała. No i się zdenerwowałem, bo to przecież na moje barki spadła cała robota – wpada żonie w słowo pan Edward. Początkowy sceptycyzm z czasem zamienił się w szczere zaangażowanie. Kiedy przeszła mu złość, siadł do planowania. Do pracy zabierał się zaraz po służbie na białogardzkiej kolei. Miał dobrego pomocnika, najmłodszego syna Karola, który wyręczał tatę przy cięższych pracach. Swój wkład w realizację całości miał też kolega Tadeusz Musiał. – A na koniec za to wszystko dostałem nagrodę od Pana Boga – mówi z tajemniczym uśmiechem pan Edward, sięgając po zdjęcie zrobione podczas poświęcenia kapliczki. – Kiedy robota była skończona, cały czas mówiłem, że na razie to zwykła budowla, nie kapliczka. Musi ksiądz poświęcić, żeby nastąpiło „przeistoczenie” z budowli w miejsce święte. Ksiądz proboszcz tłumaczył, że przeistoczenie to na ołtarzu się dokonuje, kiedy chleb zamienia się w ciało Pana Jezusa. To prawda, ale myśl mi w głowie została. No i proszę zobaczyć – mówi, pokazując zdjęcie. Świetlny refleks sprawił, że zamiast twarzy Maryi na fotografii jest... święcący na biało okrąg. – Jak hostia – mówi wzruszony pan Edward.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się