Choć pandemia zatrzymała pątników w domach, Pielgrzymka Miłosierdzia zamiast się kurczyć - rośnie. Dołączyli do niej ci, którzy wcześniej nie mogli wybrać się w drogę.
Losy wspólnej wędrówki ważyły się do ostatniej chwili, ostatecznie jednak zdecydowano, że pielgrzymka znów przybierze formę duchową.
– Ale Pan Bóg błogosławi pielgrzymom, nawet jak siedzą w domu! – zapewniają z radością pątnicy, którym i w tym roku pandemia pokrzyżowała plany.
Od ponad dwóch dekad spotykali się na pielgrzymim szlaku wiodącym do myśliborskiego sanktuarium. Pandemia zmusiła ich do wybrania innej formy na spędzenie kilkudniowych rekolekcji.
– Plusem takiego pielgrzymowania jest to, że wzięli w nim udział także ci, którzy nigdy do Myśliborza na piechotę by nie dotarli czy to ze względów zdrowotnych, czy ograniczeń czasowych. A tak mogli doświadczyć nieco klimatu Pielgrzymki Miłosierdzia, no i przyjechać do tego miejsca. Niektórzy pierwszy raz słyszeli o urodzinach siostry Faustyny – zauważa ks. Grzegorz Szymanowski, przewodnik grupy.
Panie Ela, Halina i Ania zgodnie przyznają, że propozycja duchowego pielgrzymowania to szansa, z której grzech byłoby nie skorzystać.
– Na piechotę raczej już byśmy się nie wybrały, a tak miałyśmy możliwość poczucia pielgrzymkowej atmosfery, modlitwy, no i przyjazdu do Myśliborza. Adoracja Najświętszego Sakramentu i konferencje stały się ważnym punktem w rozkładzie dnia. Dla nas pielgrzymka mogłaby się nie kończyć wcale! – cieszą się pątniczki ze Szczecinka.
Od 16 do 25 sierpnia duchowi pielgrzymi spotykali się wieczorami w kościele Mariackim w Szczecinku, żeby uczestniczyć w konferencjach i adoracji Najświętszego Sakramentu. Pątnicy z innych części diecezji dołączali do nich za pośrednictwem przekazu internetowego.
– Doświadczyłem, jak Pan Bóg może dać wzrost czemuś, co jest małe. Na samym początku była nas garstka, potem nawet kilkadziesiąt osób – zauważa przewodnik.
Liczba osób, które zgłosiły chęć wyjazdu do Myśliborza na wieńczące pielgrzymkę urodziny św. s. Faustyny także przerosła początkowe założenia. Jednym autokarem przyjechali harcerze, którzy co roku pomagają siostrom-myśliborskim kustoszkom w przygotowaniu wydarzenia, drugim – pielgrzymi ze Szczecinka i Koszalina.
– Bardzo czekałam na ten dzień, ciągnęło mnie tu już w ciągu roku. Dopiero co byłam na rekolekcjach ignacjańskich i przyjechałam tu oddać Bogu sprawy, które poruszył w moim sercu – mówi Agnieszka Szelewska z Koszalina. Przed dwoma laty przyszła do Myśliborza na piechotę, zachęcona przez syna-harcerza. – Raz wystarczyło, żebym się zakochała w tym miejscu – dodaje ze śmiechem.
Stali bywalcy myśliborskiego szlaku przyznają, że duchowo pielgrzymować niełatwo.
– Na piechotę jest i łatwiej, i owocniej. W domu zawsze coś nas odciąga, zawsze jest coś do zrobienia. Kiedy się idzie, człowiek skupia się tylko na drodze, na intencjach, które niesie – kiwa głową Dorota. Monika Rosiak z Zarańska, która zwykle wędruje z mężem i synami, do ostatniej chwili miała nadzieję, że po rocznej przerwie znów wyjdą na szlak. – Wszystko było przygotowane, nawet urlop – śmieje się. Żeby tradycji stało się zadość do Myśliborza przyjechała. I tak jak zawsze dziękowała Bogu za rodzinę, za małżeństwo, za trzech wspaniałych synów: Gabriela, Michała i Ignacego.
Elżbieta Warpachowicz zna trasę na pamięć, przemierzyła ją ze 20 razy.
Kiedy przychodzi czas pielgrzymki, trudno usiedzieć w domu. Dla mnie to ładowanie akumulatorów na cały rok. Nieraz szłam w cierpieniu, ale Pan Bóg pomagał. A dzięki temu czułam, jak wzrastam w wierze – mówi pątniczka z Połczyna-Zdroju, dla której “Jezu, ufam Tobie” to program na życie.
– W ubiegłym roku przeszłam jeden etap, dołączając do Grzesia, który szedł w samotnej pielgrzymce, w tym przez te 9 dni pielgrzymowałam po ulicach, w drodze do kościoła, obchodząc z różańcem miasto – opowiada.
O tych, którzy musieli zostać, myślał przez całą samotną drogę Grzegorz "Groszek" Grochowski, porządkowy Pielgrzymki Miłosierdzia, który nie mógł usiedzieć w domu i postanowił jednak ruszyć na szlak.
– Nie tylko my tęsknimy za pielgrzymką, ale i ci, którzy do tej pory nas gościli. Z Sulimierza szedłem chyba z 8 godzin i w życiu tylu kotletów nie zjadłem. Wszyscy nasi przyjaciele chcieli chociaż w ten sposób dać znać, że o nas pamiętają – opowiada.
W Myśliborzu pątnicy z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej dołączyli do pielgrzymów z całej archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. Razem dziękowali Bogu za 74 lata obecności sióstr Jezusa Miłosiernego podczas Eucharystii, której przewodniczył bp Henryk Wejman i świętowali 116. urodziny Apostołki Bożego Miłosierdzia.