To była największa manifestacja podziemnej Solidarności w Koszalinie. W hołdzie biorącym w niej koszalinianom przygotowano poruszającą sesję fotograficzną.
Powstał kolejny projekt Rafała Semołonika, koszalińskiego fotografa, pasjonującego się historią. Po powstaniu warszawskim, bitwie na Wale Pomorskim, żołnierzach wyklętych, projekt opowiadający kadrami o dążeniu Polaków do niepodległości ma swoją lokalną odsłonę. – 39 lat temu mieszkańcy mojego miasta postanowili powiedzieć głośne „nie”, upomnieć się o swoje prawa i o wolność. Dołożyli swoją cegiełkę do wielkiego zrywu niepodległościowego. Chcemy ich uhonorować – wyjaśnia rekonstruktor i autor zdjęć.
Franciszek SemołonikZomo w katedrze
W drugą rocznicę podpisania porozumień w Gdańsku przez Polskę przetoczyły się protesty solidarnościowej opozycji przeciwko komunistycznej władzy i represjom stanu wojennego. Manifestacje odbyły się w ponad 60 miastach. Nie milczał także niewielki Koszalin. 31 sierpnia 1981 r. na ulice wyszło ok. 3 tys. koszalinian. Przeciwko nim skierowano 500 funkcjonariuszy. Gdy ludzie zignorowali żądania rozejścia się, zaczęła się pacyfikacja i bicie. Tłum został rozgoniony pałowaniem i rzucanymi petardami z gazem łzawiącym. Część z demonstrantów ścigana przez zomowców uciekła do katedry. Zomowcy wbiegli tam za nimi.
– A dla młodych koszalinian ta data właściwie nie funkcjonuje, niczego nie niesie. Choć to historia wcale nie tak odległa, dla wielu zupełnie nie znana, nie opowiedziana - dodaje rekonstruktor. Sesja to zaproszenie do poznawania lokalnej historii przede wszystkim dla młodego pokolenia, rówieśników jego syna Franciszka, który z powodzeniem także dokumentował rekonstrukcję.
Rafał SemołonikAnonimowi bohaterowie
Część scen zainspirowały dokumentalne zdjęcia Jerzego Patana, koszalińskiego fotografa i dziennikarza. – Jest takie symboliczne zdjęcie: kobiety idące na Mszę św. próbują rozmawiać z oddziałem ZOMO ustawionym naprzeciwko katedry. Nawiązaliśmy do tej fotografii w naszej rekonstrukcji. Świadomie też podjęliśmy decyzję o rezygnacji z koloru. To nie był kolorowy czas, także na fotografiach – wyjaśnia Rafał Semołonik.
Przyznaje, że jego głównym celem było oddanie hołdu tym, którzy wzięli udział w manifestacji. – Stan wojenny ma swoich głównych bohaterów, ale ma także rzeszę anonimowych uczestników: tych, którzy przetrzymywali nielegalną prasę, kolportujących ulotki, podejmujących nawet drobne próby przeciwstawienia się reżimowi. Oni także mają swoje miejsce w procesie dochodzenia kraju do niepodległości. Podobnie znamy nazwiska organizatorów manifestacji koszalińskiej, to kilka osób - reszta z tych 3 tysięcy, które wyszły na ulicę, pozostała anonimowa. Za udział w tej manifestacji wielu zostało pobitych, ale i później byli szykanowani, zwalniani z pracy, stawiani przed kolegia, karani grzywnami. Wpadali w tryby komunistycznej machiny rozprawiającej się z niepokornymi. I płacili swoją cenę. Może nie była ona aż tak wysoka, ale przecież dołożyli swoją cegiełkę do tego, że żyjemy w wolnym kraju – zauważa.
Rafał SemołonikRealizatorzy nie dysponowali tysiącami statystów, pokazywali też jedynie niewielki fragment wydarzenia, to, co działo się przed katedrą. W odtwarzaniu wydarzeń sprzed niemal czterech dekad uczestniczyli m.in. członkowie grup rekonstrukcyjnych z regionu, ale też sami mieszkańcy miasta. – Kilkoro z nich pamięta to wydarzenie, a pani Halina Korczyc czynnie w nim uczestniczyła. Wiele osób także podchodziło do nas w czasie sesji, obserwowało, co się dzieje na planie i wspominało. Każdej z nich staraliśmy się poświęcić chociaż parę minut, bo to też był jeden z celów zamierzenia: żeby usłyszeć ich historię – opowiada fotograf.
W realizacji sesji zdjęciowej w Koszalinie pomogły Fundacja Polskich Wartości z Przecławia oraz Zarząd Dróg Miejskich, który zezwolił na zajęcie pasa ruchu na potrzeby rekonstruktorów. Jej efekty można zobaczyć na profilu Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej Rega.