Program "Na Miłość i Życie" pomaga w odbudowaniu relacji i jedności w małżeństwie.
W sesji w CEF w Koszalinie wzięli udział Dorota i Witold Liteccy ze Starych Bielic. Choć mają 35 lat małżeńskiego stażu, dzięki programowi "Na Miłość i Życie" utwierdzają się w łasce sakramentu małżeństwa. Pan Witold przyznaje, że nawet po tylu latach można na małżeństwo inaczej spojrzeć. – Podczas tych spotkań poruszyło mnie coś bardzo istotnego: że trzeba wykazać się męstwem, aby przebaczać – powiedział.
– Program ukazał nam także błędy, które uczyniliśmy wcześniej – przyznaje pani Dorota. – Dlatego chcielibyśmy zachęcić młode małżeństwa, by skorzystały z tej wiedzy już na starcie wspólnego życia. Bo to uczy miłości i pokazuje, kim są mąż i żona: że są sobie dani przez Boga.
Natalia i Arkadiusz Snochowie z parafii pw. św. Wojciecha w Koszalinie są małżeństwem od czterech lat i służą innym parom jako trenerzy programu. Za nimi już osiem takich sesji. – Podstawą w małżeństwie jest dialog i komunikacja – zauważa Natalia Snoch, która aktualnie podejmuje ten temat również w swojej pracy magisterskiej realizowanej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego. – Jeśli przez lata tego brakuje, to wszystko zamiatane jest pod dywan.
– Niby podejmowane podczas spotkań z małżeństwami tematy są oczywiste, ale każdy głęboko dotyka sfer problematycznych, o czym najpierw przekonaliśmy się sami, a teraz przekonujemy nadal, pracując z innymi parami – mówi A. Snoch.
Jak zauważają Snochowie, choć niekiedy mężczyźni, nie dostrzegając, że w małżeństwie coś nie działa, stawiają większy opór w pracy z programem, to kobietom zdarza się traktować go zbyt idealistycznie licząc, że sam udział męża w sesjach podziała jak czarodziejska różdżka. – Ich wizje się tutaj ścierają. Okazuje się, że to nie współmałżonek, lecz ja sam mam się zmienić – mówi pani Natalia.