W tym roku obchodził złoty jubileusz kapłaństwa i 60-lecie wstąpienia do zgromadzenia księży salezjanów. W wigilię Wszystkich Świętych Pan Bóg powołał go do siebie, przerywając cierpienia spowodowane wyniszczającą chorobą.
W kościele Świętej Rodziny, w którym służył przez ostatnie dwie dekady, pożegnano ks. Kazimierza Napierałę, salezjanina.
- Odszedł w wigilię Wszystkich Świętych, w 50. roku kapłaństwa, 60. roku życia zakonnego. Te okoliczności śmierci ks. Kazimierza tym bardziej skłaniają nas do tego, by uwielbiać Boga i dziękować Mu za życie i posługę. Przywołując wszystkie stacje jego ziemskiej wędrówki, jesteśmy świadomi, ze pozostawił po sobie wielki ślad posługi duszpasterskiej. Mamy też świadomość, że wszyscy jesteśmy słabi i grzeszni, więc i on potrzebuje naszej modlitwy. Modlimy się o jego zbawienie, a dla nas o łaskę wiary w to, że wszyscy zmartwychwstaniemy - mówił przewodniczący uroczystościom pogrzebowym bp Krzysztof Zadarko.
Przyszedł na świat w wigilię Bożego Narodzenia 1943 r. w miejscowości Nabyszyce, niedaleko Ostrowa Wielkopolskiego, jako najstarszy z czterech synów Walentego i Heleny.
Myśl o służbie w kapłaństwie pojawiła się już w dzieciństwie, co potwierdził w prośbie o dopuszczenie do pierwszych ślubów zakonnych. Pisał: „Czuję, że w Zgromadzeniu Franciszka Salezego będę mógł urzeczywistnić swoje pragnienia, zbawić duszę i poświęcić swe siły wychowaniu młodzieży”. W szeregi duchowych synów Jana Bosko wstąpił w 1959 r. Śluby wieczyste złożył osiem lat później w Czerwińsku nad Wisłą. W 1970 r. przyjął święcenia diakonatu, a w roku następnym święcenia kapłańskie.
Pracował kolejno w Sokołowie Podlaskim, Tolkmicku, Kętrzynie, Kutnie Woźniakowie. W 1979 przenosi się na Wybrzeże, do parafii podwyższenia Krzyża Świętego w Rumii, następnie na Pomorze Zachodnie, do Szczecina: najpierw do parafii Matki Bożej Różańcowej, potem do św. Michała Archanioła, gdzie był administratorem i proboszczem. W 2001 r. przybył do Piły. Najpierw pracował w inspektoracie Towarzystwa Salezjańskiego, a potem jako pomoc duszpasterska w pilskiej Świętej Rodzinie.
W sercach tutejszych parafian zapisał się przede wszystkim jako niestrudzony, dobry spowiednik. Takim też zapamięta go Irena Baczyńska.
- W konfesjonale spędzał długie godziny. Dla wielu osób był stałym spowiednikiem – kiwa głową kobieta. - Kiedy się nad tym zastanawiam, można powiedzieć, że stał nieco w cieniu, ale zawsze pogodnie i z pokorą gotowy do służby. Miał swoiste poczucie humoru – opowiada o kapłanie. Pani Irena opiekowała się duszpasterzem w ostatnich chwilach. - Był bardzo wdzięczny, za wszystko, co się dla niego robiło. Pytał, jak będzie mógł się nam odwdzięczyć. Umówiliśmy się, że odprawi w naszej intencji Eucharystię. Nie zdążył tu na ziemi, ale jestem pewna, że będzie się za nami wstawiał tam, w niebie – dodaje z trudem hamując pojawiające się w oczach łzy.
Ksiądz Zbigniew Hul przez dziewięć lat proboszczowania w Świętej Rodzinie poznał starszego współbrata przede wszystkim jako gorliwego kapłana i troskliwego współbrata.
- Nie widziałem nigdy, żeby zabiegał kiedykolwiek o sprawy materialne. Posiadał tyle, żeby zaspokoić minimum potrzeb. Za to zależało mu na tym, żeby wiara wzrastała. Nam, młodszym współbraciom, przypominał, żebyśmy byli lepsi. Kazania, celebracja, spowiedź - wszystko ma być na najwyższym poziomie. To dla nas, kapłanów, wielki przykład - przyznaje salezjanin.
W parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Rumii, gdzie obecnie proboszczuje, wierni wciąż pamiętają młodego ks. Kazimierza, pełnego zapału katechetę, troszczącego się o młodzież, wytrawnego kaznodzieję.
- My pamiętamy go przede wszystkim jako starszego człowieka, ale przez lata ks. Kazimierz był cenionym duszpasterzem. Kiedy ludzie w Rumii dowiedzieli się o jego śmierci, podchodzili i opowiadali: był świetnym katechetą i kapłanem. Dostrzegali w jego życiu gorliwość i zabieganie o życie sakramentalne – dodaje kapłan.
Ostatnie lata zostały naznaczone dużym cierpieniem. Spowodowała je choroba Alzheimera, która wyłączyła kapłana praktycznie z życia duszpasterskiego, a w pewnym sensie także braterskiego, zamykając w świecie otępiającej choroby.
- A mimo to pogodnie, na tyle, na ile mógł, uczestniczył w życiu parafialnym i wspólnotowym. Nasze konstytucje mówią, że współbracia w podeszłym wieku i chorzy są źródłem błogosławieństwa dla zgromadzenia. Umacniają ducha rodzinnego i jedność wspólnoty. Prosimy, wstawiaj się za nami i wypraszaj nadal błogosławieństwo dla Świętej Rodziny w Pile i dla całej rodziny salezjańskiej - żegnał zmarłego współbrata ks. Tadeusz Itrych, przełożony Inspektorii św. Wojciecha w Pile.
Ks. Kazimierz Napierała zmarł 31 października. Został pochowany w salezjańskim grobowcu na cmentarzu komunalnym w Pile.