Skautki Europy na zimowisku w Koszalinie wypoczywały, ucząc się współdziałania w drużynie.
Zimowisko skautek z 2. gromady koszalińskiej dziewcząt odbyło się 18-20 lutego w koszalińskim CEF, a wzięło w nim udział 12 skautek: 9 wilczków i 3 harcerki.
Naszpikowane aktywnościami weekendowe spotkanie rozpoczęło się świeczyskiem - wieczornym spotkaniem przy świecy, podczas którego wybrany temat prezentowany jest w formie odgrywanych scenek.
- Skupiamy się obecnie na osobie św. Franciszka z Asyżu, który jest patronem skautów, a wilczków w szczególności. Zapoznajemy się z życiorysem tego świętego i prezentujemy wybrane historie z jego życia w formie scenek - wyjaśnia Kamila Maciejewska, akela gromady.
Jaskinia, Drzewo mocy i Kokos - to tytuły niektórych gier, w które na zimowisku grały skautki, ze względu na niepogodę pod dachem ośrodka (jednak typowym sposobem spędzania czasu gromady są zabawy w plenerze). W programie znalazły się też zabawy, śpiewanie piosenek, a także będąca istotnym elementem formacji skautowskiej modlitwa.
- Najcenniejsze w skautingu jest bycie dzieci razem. Nie ma indywidualizmu. Kiedy coś tworzą, to nie dla siebie, ale zawsze dla dobra ogółu - zaznacza akela. Oznacza to, że np. przygotowywane na świeczysko maski wilczków nie należą do osoby, która ją wykonała, ale do całej drużyny. - Poprzez integrację uczymy się patrzenia poprzez pryzmat "my", nie "ja". Bo tu nie moje dobro jest pierwsze, lecz dobro gromady - dodaje.
Jak podkreśla K. Maciejewska, nie jest to łatwe do wyuczenia. - Dość trudno to przełamać. Wiąże się to z tym, że poza gromadą dziewczynki funkcjonują w świecie, w którym dominują rywalizacja, indywidualizm. Tutaj krok po kroku uczymy każdą z nich patrzeć na siebie jako na część wspólnoty - wyjaśniła.
Różnicę między środowiskiem skautów a kolegów szkolnych dostrzega 12-letnia Maja. Skauci są według niej bardziej empatyczni i od razu spieszą z zainteresowaniem czy pomocą, kiedy widzą taką potrzebę. W szkole bywa różnie, nawet jeśli kolega czy koleżanka zauważają, że coś nieprzyjemnego się zdarzyło. Usłyszeć "nie martw się" to według Mai za mało, kiedy nastolatka przeżywa coś trudnego. - Skautka w takiej sytuacji zainteresuje się: podejdzie, porozmawia, pocieszy. Tak jest o wiele lepiej - mówi.
Maja jest harcerką od 3 lat. Do wstąpienia do drużyny zachęciła ją koleżanka, namawiała także mama. - I przekonałam się, że było warto. Jest bardzo dużo fajnej zabawy, dużo się uczymy, robimy scenki albo pizzę, jeździmy na obozy i zimowiska - wymienia 12-latka. Skauting rozwinął jej talenty. - Kiedyś nie lubiłam śpiewać. Tu robimy to często i teraz bardzo to lubię - wyznaje.